sobota, 4 października 2014

6-7 maja, pisała Evelyn

Siedzieliśmy w salonie i popijaliśmy szampana. Tak cholernie się cieszyłam, że ta sprawa pokrewieństwa między chłopakami a Sandrą już się wyjaśniła. Naprawdę trudno było powstrzymać uśmiech, widząc tę parę. Siedzący obok mnie Jessie przechylił mnie w swoją stronę i ucałował w głowę, wplątując rękę w moje włosy.
-Wszystko zaczyna się powoli układać...-Szepnęłam wiedząc, że i tak nikt z zebranych nas nie słucha.
Lily i felix obściskiwali się na kanapie obok, Sylvia nie piła w ogóle i wyszła wcześniej, bo się źle czuła a Jamie poszedł zaraz po niej. Przesiadłam się na kolana Jessa, oplatając go nogami w pasie. Odstawiłam puste kieliszki po szampanie i objęłam go za szyję.
-Nie zapominajmy o Donovanie.-Mruknął w zamyśleniu. Przewróciłam oczami z irytacją na co on zareagował lekkim uśmiechem.-Po prostu coś za długo siedzi cicho...Teraz jak już spieprzył, na pewno szykuje coś większego i...-Nie dokończył, bo złączyłam nasze usta, całując go namiętnie. Chłopak po chwili odwzajemnił pocałunek i wziął mnie na ręce, niosąc w stronę swojej a właściwie teraz już naszej sypialni. Zamknął za nami drzwi na zamek i położył się na łóżko pozwalając, bym zdjęła mu koszulę. W tym samym momencie zadzwonił telefon w jego kieszeni. Brunet wyciągnął go z kieszeni i popatrzył na wyświetlacz.
-Zignoruj to...-Odrzuciłam komórkę i zacząłem całować jego tors, powoli rozpinając jego spodnie.
-Ale to może być ważne...-Szepnął próbując znaleźć telefon. Ja jednak odszukałam go pierwsza i wyłączyłam, po czym zrzuciłam na podłogę. Chłopak popatrzył za nim z żalem, ale po chwili zaczął pozbawiać mnie koszulki i szortów. Przewrócił się tak, że teraz to ja byłam na dole i ścisnął mnie za nadgarstki, rozkładając je na boki. Zaczął całować czule po szyi i piersiach i kiedy jedną ręką nadal przytrzymywał moje dłonie, żebym nie mogła mu się wyrwać, drugą błądził po plecach w poszukiwaniu rozpięcia stanika. Usłyszałam krótkie siłowanie się z klamką a potem głośne walenie do drzwi. Jessie poderwał sie na nogi i w samych bokserkach otworzył zamek.
-Kurwa!-Wrzasnęłam, kiedy do pokoju wpadł Jamie, zdyszany i cały czerwony na twarzy jakby przebiegł maraton. A to dziwne, bo jego pokój jest praktycznie na przeciwko naszego. Też był tylko w bokserkach.
-Dzwonią z Recordii...-Wysapał opierając się o futrynę.
-Nie oczekuję żadnego telefonu z Recordii...
-Ale to dzwoni Rada!-Niemal krzyknął Jamie.-Chodź, nie ma czasu!-Spojrzeliśmy po sobie z jessem. Ubraliśmy się szybko i ruszyliśmy za blondynem, który na szczęście też w między czasie uzupełnił brakujące części swojej garderoby.
-Jeśli jeszcze raz ktoś nam przerwie, to przysięgam ze przeniosę się do Lionela.-Mruknęłam zirytowana kiedy schodziłam za chłopakami po schodach. Jamie prychnął a Jess spojrzał na mnie z niepokojem.
-Myślałem, że Linni ci się nie podoba...-Wziął mnie za rękę.
-bo się nie podoba. Ale w przeciwieństwie do ciebie ma czas na przyjemności...-chciałam jeszcze coś dodać, ale w tej chwili weszliśmy do salonu gdzie czekali już na nas felix, Lily, Kim oraz Sandra i Jake którzy już nie byli w tak doskonałych humorach, jak jeszcze przed godziną.
-O co chodzi?-Spytał szeptem Jessie, wpatrując się tempo w leżący na stoliku telefon.
-Dzwoni przedstawiciel Rady z Recordii i chce rozmawiać z szefem naszego gangu.-dziewczyna zrobiła cudzysłów w powietrzu mówiąc ostatnie słowo a ja mało co nie parsknęłam śmiechem wiedząc, jak bardzo ta nazwa denerwuje Jessa.
-Już ja z nią sobie pogadam...-Westchnął Reed pochylając się nad telefonem.
-Czekaj.-szepnął Jake, łapiąc go za ramię-Ja z nią pogadam.-Uśmiechnął się cwaniacko.-Halo?-Rzucił do słuchawki jakby od niechcenia
-Z kim mam przyjemność?-Usłyszałam niepewny głos mojej kochanej mamusi w słuchawce. Jake otworzył szerzej oczy i zakrył usta w geście szoku.
-Dzień dobry pani naczelnik!-Przywitał się wesoło z wielkim uśmiechem na ustach.-Mówi pani ulubiona ofiara tortur, dzwoni pani spytać, co u mnie?-Zaczął oglądać swoje paznokcie.-Wszystko w porządku a u pani, jak zdrówko?
-Czy...czy jest z tobą Evelyn?-Spytała drżącym głosem.
-Leży w garażu...Chyba przesadziła z prochami...-Mruknął w zamyśleniu a kiedy Jessie posłał mu karcące spojrzenie, tylko się uśmiechnął i wzruszył ramionami. Usłyszałam ciche westchnienie w słuchawce.
-Jake, potrzebuje waszej pomocy...-Powiedziała kobieta a blondynowi natychmiast uśmiech szedł z ust. Spojrzeliśmy po sobie wszyscy. Nikt nie wiedział, czy moja matka mówi poważnie, czy po prostu sobie z nas żartuje.
-Czy ty sobie kurwa jaja robisz?-Spytał już bez cienia wesołości w głosie. Moja matka odchrząknęła głośno i po chwili ciszy odpowiedziała:
-Wiem, że źle was potraktowaliśmy. Ale tu chodzi o całą Recordię. Mamy problem z niejakim Donovanem...-Przerwała na chwilę. Wiedziałam, jak trudno jest jej prosić o pomoc kogoś takiego jak my i musiało rzeczywiście dojść do czego strasznego, żeby kobieta się na to zdobyła.-Podłożył bombę pod most który jest jedynym łącznikiem między wschodnią częścią kraju a zachodnią. Jego dobudowa potrwa latami a straty będą ogromne...Naprawdę potrzebujemy was i waszych mocy.
-I w całej Recordi nie ma sapera, który mógłby rozbroić tę bombę?-Spytał chłopak podejrzliwie, zabawnie marszcząc przy tym brwi.
-Niestety nie w tym momencie. Ci którzy są twierdzą, że nie podejmą się rozbrojenia jej. Jesteście naszym jedynym ratunkiem...
-Oczywiście, że pomożemy!-Wcięłam się zirytowana.-A potem damy się skuć i zastrzelić! W sumie i tak nie miałam na dzisiaj jakichś większych planów, więc taka impreza jak najbardziej mi pasuje!-zawołałam udając podekscytowaną. Nagle Sandra zasłoniła ręką telefon tak, żeby nasz rozmówca niczego nie słyszał.
-Musicie im pomóc.-Szepnęła patrząc na mnie i Jakea. Chłopak uśmiechnął się kpiąco jakby chciał powiedzieć Na mnie nie licz!-Jeśli tego nie zrobicie, Recordia zostanie podzielona na dwie części i może zginąć i ucierpieć wiele osób! Wiecie, jakie to straty? Nie mówiąc już o budowlach, które są w okolicy mostu a mogą zostać zniszczone przez wybuch...
-Nie obchodzą mnie ludzie, którzy zginą podczas wybuchu. Ale jeśli tobie tak bardzo na tym zależy, to może ujawnisz swoje moce? W końcu woda powstrzymuje ogień.-Warknął z sarkazmem Jamie, patrząc przenikliwie na brunetkę.-mówisz, że kochasz Jakea i ci na nim zależy a chcesz wystawić go na śmiertelne niebezpieczeństwo.-Wysyczał czerwieniąc się ze złości.-Wiesz, że mogą go rozstrzelać a mimo to próbujesz nakłonić go do pomocy Radzie.-Skończył patrząc oskarżycielsko na dziewczynę.
-Do niczego go nie zmuszam.-Powiedziała szorstko.-Ale gdyby powstrzymał wybuch, mógłby ocalić życie wielu osób...
-Dość tego!-Przerwał im stanowczo blondyn.-Pozwólcie, że ja sam zadecyduję o tym czy chcę im pomóc, czy nie!-Popatrzył surowo na dziewczynę, po czym przeniósł wzrok na brata. Ten tylko westchnął głośno i zrezygnowany rozsiadł się na sofie. Sandra zdjęła dłoń z telefonu i usiadła w fotelu po drugiej stronie pomieszczenia, z rozdrażnieniem przyglądając się Jakeowi.
-Jaką mamy gwarancję, że to nie pułapka? -Spytał Izmę tonem wypranym z jakichkolwiek emocji.
-Masz moje słowo.-Zaśmiałam się głośno kiedy kobieta w słuchawce to powiedziała.
-Twoje słowa są nic nie warte! Dobrze o tym wiesz!-Krzyknęłam zirytowana. Jej słowo...Dobre sobie.
-Na miejscu nie będzie wielu ludzi. Tylko członkowie Rady, kilku policjantów pilnujących żeby w pobliżu mostu nikt się nie kręcił no i wy.-Zapewniła Izma. Jake westchnął głośno.
-Dobrze. Pomożemy.-Popatrzył na Sandrę. Siedzący na kanapie Jamie pacnął się ręką w czoło na znak głupoty brata.-Kiedy mamy przyjechać?-Spytał przybierając poważną minę co w innych okolicznościach bardzo by mnie rozśmieszyło.
-Bomba ma wybuchnąć za niecałe cztery godziny...
-Więc spotkamy się przy moście.-Powiedział rzeczowo chłopak i nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź rozłączył się.
-Nie uważasz, że to nie tylko twoja decyzja?-Odezwał się po raz pierwszy od początku rozmowy Jakea z Izmą Jessie, który do tej pory przysłuchiwał się rozmowie z lampką wina w dłoni.-Nie puszczę was tam samych.-Popatrzył na mnie i blondyna.-Jeśli mamy pomóc Radzie, to pojedziemy tam jeszcze ja i Jamie. Razem mamy większe szanse. I lepiej będzie, jeśli Sandra na razie przestanie pokazywać się w piekle. Musicie wykombinować jakiś inny sposób na spotykanie się.-Reed popatrzył na brunetkę i przeniósł wzrok na starszego Blackwella.
-Pójdę po broń...-Mruknął zrezygnowany Jamie i podniósł się z sofy.
-To ja zajmę się pojazdami...-Felix również wyszedł z pomieszczenia. Lily poszła za nim a my zostaliśmy w pomieszczeniu we czwórkę, przez chwilę przyglądając się sobie badawczo.
-Powinnam jechać do domu...-Zaczęła w końcu Sandra, wstając z fotela.-Na pewno Izma będzie chciała, żebym pojawiła się przy moście.-Powiedziała podchodząc do Jakea i ucałowała go w policzek na pożegnanie.
-Dasz sobie sama radę? -Spytał niepewnie. Dziewczyna podeszła i uściskała się ze mną.

-Chciałabym zapytać was o to samo.-Powiedziała z uśmiechem.-Uważajcie na siebie.-Usłyszałam zanim zamknęły się za nią drzwi.
*  *  *
No hej :) rozdział spóźniony, ale jest. Nadal twierdzę, ze przy takiej liczbie obserwatorów liczba komentarzy powinna być co najmniej dwucyfrowa, ale już niech będzie...Jako, że tutaj rozdziały pojawiają się stosunkowo rzadko, to jakby ktoś chciał poczytać coś innego to tu jest mój blog, a tu Karoliny :)
obie zapraszamy do czytania i jak komuś się spodoba, do komentowania :D Myślę, że następny rozdział powinien pojawić się szybciej. Do napisania :*     

8 komentarzy:

  1. Cudowne <3 ~ Julaa

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny! Ziemia zaczyna płonąć im pod nogami... ♡

    OdpowiedzUsuń
  3. No nie mogę, zawsze ktoś przerywa Evelyn i Jessiemu podczas ich intymnych momentów.:D Kurczę, trzeba im jakoś zorganizować schadzkę, skoro na spontana nic im nie wychodzi :D Zartowałam :D
    Ale kurczę nie fair, że każde miłe chwile musi coś przerwać. Frustrujące.
    Zastanawiałam się co takiego będzie chciała od nich Izma, ale nie spodziewałam się że poprosi o pomoc. Sądziłam, że ogłosi jakiś szantaż, dzieki któremu będzie mogła złapać wszystkich ludzi z Piekła. A tu takie coś. Jestem w szoku! Izma zdecydowała się prosić o pomoc wampirów, których ściga? Nie mogę w to uwierzyć. Jeszcze część mnie dopatruje się w tym jakiejś pułapki. No bo co Izmę obchodzą ludzkie istnienia? Przecież ona się nimi żywi, to chyba śmierć ludzi nie robi na niej wrażenia. Ale z drugiej strony jest członkiem Rady i troszczy się o miasto, chce, by było stabilne. Tak więc mam dylemat, czy wierzyć Izmie, czy nie. Okaże się to pewnie w nastepnym rozdziale. Czekam więc i pozdrawiam :*
    Zapraszam do siebie na nowy rozdział.
    http://the-shadow-of-gritmore.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział świetny. Serio miło się czytało i jestem pod wrażeniem pomysłów. Szczególnie intrygującej akcji z Izmą. Podejrzewałam coś, że tak będzie, jednak doszukuję się podstępu, ona coś kręci, mówię wam!
    Dlaczego w tym rozdziale drażnił mnie Jessi? Jakoś tak nie mogłam go znieść. Kurczę, lubiłam tę postać, a tu tak ;)
    Przepraszam, że tak późno, ale nie mogłam pojawić się wcześniej. Czekam na kolejne części i serdecznie zapraszam na rozdział pierwszy o tytule "Ostatni gwóźdź do trumny" na http://uratuj-mnie-przed-nicoscia.blogspot.com/
    POZDRAWIAM ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Spodobało mi się Twoje opowiadanie, śliczny szablon :) Jeśli tylko miałabyś czas, to informuj mnie o kolejnych rozdziałach ;)
    Ciekawy rozwój akcji i do tego "pikantne" dodatki xd Szkoda, że im przerwano :D Muszę Cię troszkę skarcić, żebyś na przyszłość sprawdzała z jakiej litery piszesz imię. Pamiętaj - imiona zawsze z dużej litery.
    Nie wątpię, że już to wiesz. Wiem, że mogło Ci się pomylić, a ja nie lubię się czepiać, ale to bardzo utrudnia i irytuje podczas czytania :) To tylko moja rada dla ciebie :)
    Cóż... Do następnego :)

    Zajrzyj do mnie :D

    korean-brother.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń