czwartek, 26 czerwca 2014

27-28 kwietnia, pisała Evelyn

-Po co tu wróciłeś?-Ponowił pytanie Jamie, uderzając Donovana po raz kolejny w twarz. Stałam i przyglądałam się temu z niemałą satysfakcją zza lustra weneckiego. Co prawda miałam zamiar sama się z nim pobawić, ale nie chcieliśmy żeby zobaczył moją twarz, bo mógłby mnie rozpoznać.
-Odebrać to, co mi się należy.-Syknął Caleb kuląc się na krześle, do którego był przywiązany. Blackwell zaśmiał się tylko i przejechał mu swoim mieczem po torsie, który i tak był już nieźle pokaleczony. Donovan krzyknął głośno.
-Nie zachowuj się jak dziecko.-Wtrącił się Jessie siedzący pod ścianą pomieszczenia.-Nic ci się z Piekła nie należy, także nic nie dostaniesz.-Nie patrzył na chłopaków tylko oglądał w zamyśleniu swoje paznokcie.
-Należy mi się nie tylko piekło, ale także cała Recordia.-Warknął znowu więzień, z pogardą patrząc na swoich oprawców.-Gdyby moja matka żyła...
-Poprawka! Gdyby nasza matka żyła!-Poprawił go ostro Jamie, wymachując mieczem w powietrzu.-Ale nie żyje. A mi to w sumie obojętne, bo i tak zostawiła naszą dwójkę żeby poświęcić się wychowaniu ciebie.
-Nie prawda!-Żachnął się Donovan odchylając głowę do tyłu. Jessie przypatrywał się ich wymianie zdań z ironicznym uśmieszkiem na twarzy.-Wasz ojciec wyrzucił ją z Piekła! Więc jeśli ktoś ma być winny tego, że wychowywaliście się bez matki to tylko on!-Jamie spojrzał na niego z furią w oczach i wbił my miecz w brzuch, a w sali ponownie rozległ się przeraźliwy krzyk mężczyzny.
-Przez cztery lata wychowywał cię jak swoje dziecko!-Blackwell niemal wrzeszczał, wyjmując miecz z wampira.-Ale to ona byłą dziwką i nie potrafiła wybrać między moim ojcem a Evansem. Zdradzała go a on jej to wybaczył, kiedy przyniosła mu cudzego dzieciaka. Obiecywała poprawę ale koniec końcem i tak wylądowała w łóżku tego dupka!-Patrzył na Caleba z nienawiścią w błękitnych oczach. Zastanawiałam się, czemu jeszcze go nie wykończył.
-Więc może powinieneś zastanowić się, czyim ty jesteś synem?-Spytał dobitnie Donovan.-Może czas powiedzieć Sandrze całą prawdę?-Mierzył blondyna wzrokiem ze złośliwym uśmieszkiem na ustach. Blackwell schował miecz do pochwy i wyszedł z pomieszczenia, trzaskając drzwiami.
-To chyba koniec przedstawienia.-Mruknął z rezygnacją Jessie, niechętnie podnosząc się z krzesła. Popatrzył z politowaniem na skatowanego Caleba i ruszył ku wyjściu.
-Jak to?-Uniosłam się od razu, patrząc na chłopaka ze złością.-Chcesz mi powiedzieć, że Sandra i bliźniaki to rodzeństwo?-Niemal krzyczałam zakładając ręce na piersi.
-Nie są rodzeństwem.-Zaczął tłumaczyć Jessie jakby mówił do małego dziecka.-Po prostu pan Evans przeleciał parę razy matkę bliźniaków i miała z nim dziecko.-Mruknął wyluzowany, przewracając przy tym teatralnie głową.
-I Caleb jest starszy od nich?-Spytałam patrząc na niego wyczekująco. Naprawdę, chwilami cholernie irytował mnie tym swoim zachowaniem, jakby wszystko robił od niechcenia.
-O cztery lata. A teraz wrócił i chce zapewnić sobie miejsce w Piekle. Tylko że po pierwsze panowanie Blackwellów już się skończyło.-Zrobił cudzysłów w powietrzu i przewrócił oczami.-A po drugie ma innego ojca, nie związanego z Piekłem. Niech do Evansa idzie i z nim załatwia sobie posadę w radzie Recordii.-Skończył i jakby nigdy nic wyszedł z pomieszczenia na korytarz. Zaczęłam iść za nim, ale prawie biegłam, żeby móc dotrzymać mu kroku.
-Nie sądzisz...-Nie dokończyłam, bo rozległ się dzwonek mojego telefonu. Szybko wyjęłam go z kieszeni i odczytałam na wyświetlaczu wiadomość.-Sandra chce się z nami spotkać.-Powiedziałam w końcu. Jessie skrzywił się nieco, nie zwalniając kroku.
-Chyba z tobą.-Rzucił z niesmakiem, idąc schodami w górę.
-Nie, wyraźnie napisała że chce spotkać się ze mną i z tobą.-Zatrzymał się nagle i popatrzył na mnie unosząc brwi.
Po czterdziestu minutach stałam już pod moim blokiem. Nie musiałam długo czekać, żeby znajoma brunetka wyszła z budynku i wsiadła na motor, chwytając mnie w tali.
-Dlaczego mi nic nie powiedzieliście?-Spytała od razu z pretensją.
-O niczym nie wiedziałam.-Powiedziałam krótko, zakładając kask. Dziewczyna chciała dodać coś jeszcze, ale szybko ruszyłam przed siebie. Kiedy tylko dotarłyśmy na miejsce nielegalnych wyścigów, od razu usłyszałam odgłosy kłótni.
-Czyli co? Mam powiedzieć spoko, jesteśmy rodzeństwem, przez twojego ojca wychowałem się bez matki, ale witaj w rodzinie?-Rozwścieczony głos Jamiego słyszałam już piętnaście metrów przed hangarem.-Może podziękuję jej jeszcze, ze to przez nią Jake siedzi w więzieniu? Skarbie, gratuluję posłania na śmierć starszego brata.-Przedrzeźniał się blondyn, krzycząc na siedzącego na krześle Jessiego.
-Co?-Spytała Sandra stając w progu. Jamie widząc ją cofnął się odruchowo i zaczął przechadzać się nerwowo po hangarze.-Jak to? Jesteśmy rodzeństwem?
-Chciałaś mieć starszego brata?-Spytał Jessie z uśmiechem.-Twoje marzenia się spełniły. Masz trzech.-Uśmiechnął się jeszcze szerzej, a ja posłałam mu mordercze spojrzenie.
-To nic pewnego.-Uspokoiłam ją, prowadząc na sofę. Dziewczyna usiadła i objęła się rękami za brzuch. Wyglądała, jakby miała zaraz zwymiotować.-Prawdopodobnie nie jesteście rodzeństwem.-Próbowałam ją pocieszyć, ale ona chyba wcale nie wierzyła w moje słowa. Miałam wrażenie, że ją nie tyle martwi zdrada jej ojca i to że ma przyrodnie rodzeństwo, tylko sam fakt, kim to rodzeństwo jest.
-Musimy porozmawiać.-Powiedziała w końcu, spoglądając na chłopaków. Jamie przewrócił oczami i wyszedł z hangaru, trzaskając drzwiami. Jess podszedł do dziewczyny i położył jej rękę na ramieniu.
-Wszystkim nam zależy na rozwiązaniu tej sprawy.-Podał jej szklankę wody i również ruszył w stronę drzwi.
Dopiero, kiedy zostałyśmy same, po policzkach Sandry zaczęły płynąć łzy. Coś złego działo się z moja przyjaciółką. Po raz pierwszy od jakiegoś czasu byłam gotowa szczerze z nią porozmawiać.
-Przespałam się z nim.-Wyszeptała w końcu wtulona we mnie. Zdębiałam i odsunęłam ją od siebie, spoglądając jej w oczy.-Ja coś do niego czuję, rozumiesz?-Spytała patrząc na mnie. Chciałam coś powiedzieć...Pomóc jej jakoś, ale problem w tym, ze nie wiedziałam, jak mam to zrobić.
-To nie jest prawda.-Pocieszałam ją głaszcząc jej włosy.-Nie jesteście rodzeństwem. Wszystko się jakoś wyjaśni, porozmawiaj z nim.-Podsunęłam ostrożnie.
-Nie.-Ucięła szybko.-Zrobił to, chociaż wiedział, kim może dla mnie być. Wykorzystał mnie, a ja tak po prostu dałam się uwieść, jak mała dziewczynka. I może on naprawdę jest taki zły, za jakiego go uważają.-Usiadła prosto i wytarła łzy z oczu.-I jedyną osobą, która naprawdę może coś wyjaśnić, jest mój ojciec.-Wstała i ruszyła w stronę drzwi.
-Więc co zamierzasz teraz zrobić?-Zdążyłam jeszcze krzyknąć za nią.
-To, co na początku trzeba było. Rozmówić się z tatusiem.-Trzasnęła drzwiami a ja zostałam sama. 
*  *  *
No, to jest kolejny rozdział :) Przepraszam, ze tak późno, ale miałam drobne problemy z komputerem. Jak wam się podoba dalszy ciąg historii, co myślicie? Już nie mogę się doczekać, co Karolina wymyśli w kolejnym rozdziale :) Pozdrawiam i liczę na szczere opinie :) 
Sekretna 

wtorek, 10 czerwca 2014

27 kwietnia, pisała Sandra



 Proszę o przeczytanie notki pod rozdziałem :) 
 (Uwaga w rozdziale pojawia się wątek erotyczny )
-Nie chcę żebyś, aż tak ryzykowała. - Powiedziała Evelyn. Westchnęłam głośno i wygodniej rozsiadłam się na fotelu w salonie mojej przyjaciółki. Był to pokój urządzony ze smakiem. Ciemne, błyszczące meble, duży telewizor, sofa i fotele wraz z małym stolikiem tworzyły razem harmonijną całość. Na jednej ze ścian wisiał duży obraz przedstawiający wiejski krajobraz, a pod nim znajdowała się niewielka komoda, na której stały zdjęcia.
-Uratowaliście mi życie. - Odparłam z prostotą. - Chcę to zrobić.
Brunetka pokręciła głową nie rozumiejąc motywów mojego postępowania. Kiedyś nie zawahałabym się, aby powiedzieć jej o tym, co chyba czuję do Jake'a. Ale teraz wszystko się zmieniło. Oddaliłyśmy się od siebie, nie umiałam wyznać tego, co mną kieruje. Wstałam z fotela i przeciągnęłam się.
-Idę się położyć. - Mruknęłam.- Mam drugą zmianę.
-Masz zamiar iść do pracy? - Zdziwiła się dziewczyna unosząc wysoko brwi.- Czujesz się na tyle dobrze?- Kiwnęłam potakująco głową. Evelyn wyciągnęła z kieszeni klucze i podała mi je.
 – Pewnie nie będzie mnie w domu jak wstaniesz.
-Okay. Dobranoc.- Powiedziałam całując dziewczynę w czubek głowy. Moja sypialnia była niewielka, ale urocza. Urządzona bardzo dziewczęco, co mi odpowiadało. Ściany miały barwę lawendy. Łóżko przykryte było narzutą w kwiaty, na szafce nocnej stała staromodna lampka.  Zwinęłam się na posłaniu i bardzo szybko zapadłam w sen.
Kiedy wstałam słońce wisiało już wysoko na niebie. Promienie wpadały przez okno tworząc na podłodze wymyślne wzory. Do rozpoczęcia zmiany miałam dwie godziny jednak postanowiłam wyjść wcześniej. Lubiłam mieć czas, aby rozsiąść się na miejscu pracy. Napić się kawy czy porozmawiać ze znajomymi. Potrzebowałam czasem spokojnie przemyśleć niektóre sprawy.   
Wczorajszego wieczoru Evelyn wraz z Lily przywiozły z mojego zdemolowanego domu trochę rzeczy. Co nimi kierowało, kiedy mnie pakowały nie wiem, ponieważ większość ubrań była obcisła i wydekoltowana, natomiast bielizna..  Cóż nie wiedziałam, że posiadam coś tak frywolnego.
Chcąc nie chcąc ubrałam czarny, koronkowy stanik i pasujące do niego figi. Z wielu kolorowych bluzek wybrałam niebieską, jej zaletą był niewielki dekolt niestety przylegała do ciała niczym druga skóra. Kiedy wyszłam na zewnątrz słońce zaświeciło mi prosto w oczy. Pogoda była cudowna, lekki wiaterek rozwiewał moje włosy, a w powietrzu czułam skoszoną trawę. Na dodatek panowała niemal niczym niezmącona cisza.  Droga do pracy minęła mi bardzo szybko, ulice o tej porze dnia były opustoszałe, ponieważ każdy przeciętny mieszkaniec Recordii przebywał w miejscu pracy. Przy wejściu na komisariat stał Cody, rozmawiając z wyżej postawionym funkcjonariuszem. Spojrzał na mnie przelotnie, a jego wzrok spoczął dłużej na bandażu zakrywającym moje ramię.
-Co Ci się stało? – Zagadnął przepuszczając mnie w drzwiach. Uśmiechnęłam się do niego jednym kącikiem ust.
 -Mały wypadek. – Odparłam i skierowałam się do swojego biurka. Miałam do przepisania sporo raportów, ale najpierw postanowiłam wykonać telefon. Wykręciłam numer i już po chwili w słuchawce usłyszałam znajomy głos Amelii:
-Jak tam mała? – Uśmiechnęłam się do siebie i powiedziałam:
-Cześć. Słuchaj mam do Ciebie sprawę. Potrzebuję abyś odnalazła informacje na temat pewnego mężczyzny. – Amelia chwilę milczała. Miałam nadzieję, że się zgodzi, to jeden z najlepszych hakerów, jakich znam.
-Wiesz, że dla Ciebie zrobię wszystko.
-Dzięki. Facet nazywa się Caleb Donovan. – Imię i nazwisko mężczyzny, który mnie napadł wymówiłam powoli akcentując każdą sylabę. – Zależy mi na czasie.
-No dobra.- Amelia najwyraźniej była uradowana zadaniem. Jej głos był pełen entuzjazmu. – Do wieczora powinnam coś znaleźć.
-Jesteś najlepsza! – Powiedziałam.- Będę czekała na wiadomość.- Po tych słowach rozłączyłam się.  Mój wzrok powędrował w stronę dokumentów czekających, aż wpiszę je do komputera. Westchnęłam zrezygnowana i wzięłam pierwszą teczkę ze sprawozdaniem z jakiegoś napadu. Praca szła mi mozolnie. Nie lubiłam przepisywać dokumentów. To był to proces żmudny i długotrwały, a teraz na dodatek przeszkadzał mi ból w zranionym barku. O godzinie 20 komenda zaczęła pustoszeć. Spojrzałam na grafik, który wisiał na ścianie. Dzisiaj miałam drugą zmianę razem z nowym stażystą. Mogłam, więc wykorzystać okazję i zobaczyć się, z Jake’iem.
-Idę sprawdzić, co z więźniem. – Rzuciłam w stronę śpiącego chłopaka, który w odpowiedzi na moje słowa zachrapał.
Blackwell robił pompki na podłodze celi. Nie miał skutych rąk, ponieważ cela była odporna na działanie magii.  Stałam i wpatrywałam się w niego z zapartym tchem, ponieważ ćwiczył bez koszulki. Dyskretnie chrząknęłam, a chłopak natychmiastowo poderwał głowę. W jego oczach pojawił się radosny błysk, kiedy mnie zobaczył. Weszłam do środka zamykając za sobą kraty. Jake powoli wstał z ziemi i usiadł na łóżku wskazując mi miejsce obok siebie. Zajęłam je, moje usta wygięły się w troskliwym uśmiechu.
-Jak się czujesz? – Zagadnęłam przyglądając się chłopakowi, nie miał widocznych obrażeń na ciele, ale pamiętałam jak wyglądał poprzedniego dnia.
-Dużo lepiej niż wczoraj. – Mruknął opierając się o ścianę. – A Tobie, co się stało? – Zapytał wskazując na mój bandaż.
-Zawarłam przelotna znajomość z niejakim Donovanem. – Warknięcie, jakie wydarło się z piersi chłopaka zmroziło mnie. Jego twarz wyrażała gniew tak wielki, że poczułam strach. –Jake?
Chłopak oddychał głęboko starając się uspokoić. – Co on Ci zrobił?- W jego głosie brzmiała wściekłoś, jakiej nigdy u nikogo jeszcze nie słyszałam
-Prawie nic. – Uspokajałam blondyna głaszcząc go po ramieniu. –Nie zdążył pomogła mi Evelyn i jej chłopak.
-Jessie? – Zdziwił się Blackwell. Kiwnęłam głową i przysunęłam się bliżej.
-Tak. – Musiałam jakoś szybko odwrócić uwagę chłopaka od myśli o Donovanie. Jednak nic nie przychodziło mi do głowy. – Ta dziewczyna Sylvia, która jest z Twoim bratem jest w ciąży.
Podziałało. Na chwilę zaniemówił, a potem roześmiał się w głos. Jeszcze nie słyszałam jego śmiechu. Był taki pełen życia.
-Będę wujkiem?- Zapytał, a kiedy pokiwałam głową wyszeptał. – Ale czad.
-Gratuluję. – Cmoknęłam go w policzek. Jake popatrzył na mnie uważnie i obrócił się w moją stronę. Siedzieliśmy do siebie przodem w pewnej odległości. Patrzyliśmy się sobie prosto w oczy i nie odzywaliśmy się ani jednym słowem. Napięcie rosło a, moje serce biło jak szalone. Nagle chłopak objął mnie mocno i pocałował. Straciłam równowagę i poleciałam na plecy. Blackwell wylądował na mnie. O dziwo ciężar jego ciała nie przeszkadzał mi. Jego dłonie wsunęły się pod moją obcisłą koszulkę, a ja objęłam jego biodra nogami.-Bardzo podoba mi się Twoja bluzka. – Mruknął, po czym wrócił do przerwanej czynności.  Nie wiem ile się całowaliśmy, mogło to być 5 minut, a mogło minąć 20 wiedziałam jedynie, że sprawia mi to niesamowitą przyjemność. Dłoń blondyna przesunęła się w górę pod moją bluzkę dotykając piersi. Poczułam dreszcz na całym ciele. Zacisnęłam nogi na jego pasie i uniosłam biodra do góry. Po chwili moja obcisła, niebieska koszulka wylądowała na ziemi. Oderwaliśmy się na chwilę od siebie. Jego wzrok wędrował po bieliźnie, którą miałam na sobie, a ja ucieszyłam się, że dziewczyny zapakował mi coś takiego.
-Dziewczyno, ale ty jesteś seksowna. – Mruknął zmysłowym głosem całując mnie w szyję. Roześmiałam się cicho i przejechałam paznokciami po jego nagich plecach, natomiast Jake zatopił zęby w mojej szyi. Była to zmysłowa pieszczota, a nie gest mający na celu upuszczenie mi krwi. Westchnęłam cicho i przyciągnęłam go tak, aby nasze usta ponownie się zetknęły. Ten pocałunek był pełen namiętności, nasze języki igrały ze sobą w dzikim tańcu. Jego ręka zatrzymała się na guziku moich spodni. Znowu przerwał pocałunek i spojrzał mi w oczy. Jego spojrzenie zdradzało niepewność. Pokiwałam głową i moje spodnie niespodziewanie znalazły się obok bluzki. Zimne powietrze owiało moje ciało, bałam się tego, co miało nastąpić, ale niczego nigdy tak nie pragnęłam.  Kiedy Blackwell pozbył się swoich spodni usiadłam na nim i znów pocałowałam. Mogłam się od tego uzależnić. Dłonie chłopaka wplotły się w moje włosy. Zacisnął na nich palce, ale tak abym nie czuła bólu. Poruszyłam się delikatnie, a z jego ust wydobył się cichy, zmysłowy jęk. Nie wiem, kiedy na powrót znalazłam się na dole, a on zasypywał pocałunkami moją szyję, raniona i brzuch. Czułam jak gorąco pulsuje mi w podbrzuszu oddychałam szybko i spazmatycznie.
Kiedy wrócił do moich ust jego palce zahaczyły o gumkę koronkowych majtek i zaczęły zsuwać je w dół. Zacisnęłam palce na jego ramionach i wygięłam się tak, aby ułatwić mu ściągnięcie mojej bielizny. Nie pozostałam mu dłużna i już po chwili oboje leżeliśmy bez ubrań. Nasze palce splotły się nad moją głową.
To, co nastąpiło później było niezaprzeczalnie najlepszym doświadczeniem, jakie przeżyłam. Pozbawione wzniosłych krzyków i łamania mebli, ale pełne szeptów i westchnień. Znam go tylko kilka dni, ale wzbudzał we mnie uczucia, których nie umiałam nazwać. Kiedy było już po wszystkim leżeliśmy, oddychając głęboko. Ciszę przerwał Jake:
-Dlaczego to zrobiłaś?- Zapytał szeptem. Moja głowa spoczywała na jego ramieniu, a nasze nogi były splątane.
-Bo chciałam. – Odparłam również szeptem. – Nie jesteś mi obojętny, chociaż znamy się strasznie krótko.
-Czas nie ma tu znaczenia. – Mruknął nawijając sobie kosmyk moich włosów na palce.
-Ale jednak, to nie w moim stylu.
Jake kiwnął głową i pocałował mnie w policzek. – Muszę iść. – Mruknąłem nie ruszając się z miejsca. Leżałam wpatrując się w sufit i napawając się błogością, która mnie wypełniała.
-Nie idź. – Powiedział cicho wciskając nos w zagłębienie w mojej szyi.
- Mam sporo pracy. -  Szepnęłam nadal nie poruszając się. – Dobrze mi z Tobą. – Wyznałam zanim zdążyłam się powstrzymać. Jake zachichotał nie odrywając nosa od mojej szyi.
-Czuję się jak najszczęśliwszy człowiek na świecie, chociaż sytuacja temu nie sprzyja. – W jego głosie nadal słychać było śmiech. Pogłaskałam go po ramieniu.  Całą swoją siłą woli zmusiłam się do podniesienia się do pozycji siedzącej. Przeczesałam palcami włosy.  Wzięłam z ziemi swoją bieliznę i założyłam nie wstając z pryczy. Blackwell cały czas przyglądał się moim poczynaniom.
-Jesteś piękna. – Poczułam jak rumieniec wpływa mi na twarz. Uśmiechnęłam się do chłopaka i założyłam spodnie.- Hej, co jest? – Zapytał, kiedy pospiesznie wciągałam nogawki.
-Czuję się strasznie zażenowana. – Powiedziałam zapinając zamek. – Pewnie pomyślisz sobie, że jestem łatwa. –Westchnęłam podnosząc bluzkę z ziemi. Jake patrzył na mnie, a z jego wyrazu twarzy nie dałam rady wyczytać niczego.
-Sandra. – Powiedział tylko siadając. Przyciągnął mnie do siebie tak, że musiałam patrzeć w dół, aby widzieć jego oczy. – Uważam, że jesteś najcudowniejszą istotą na ziemi. – Na chwilę przerwał, a ja poczułam jak oczy wypełniają mi się łzami. – Cieszę się, że Cię poznałem przed śmiercią.
-Nie umrzesz. – Wyszeptałam. Tak bardzo chciałam, żeby była to prawda. Chciałam wierzyć, że plan Jessiego wypali.
-Sama w to nie wierzysz kotku. – Powiedział bardzo cicho i posmutniał. – Ale cóż, śmierć jest tylko początkiem nowej wielkiej przygody czy tam inne jakieś bzdury.
Parsknęłam śmiechem i pocałowałam go w czubek głowy. – Jesteś niepoważny, ale to jest w Tobie takie pociągające. – Powiedziałam zakładając koszulkę. – Wpadnę jutro, a ty się ubierz. – Posłałam mu uśmiech na pożegnanie i zamknęłam celę. Młody stażysta już nie spał, ale nie zwrócił na mnie uwagi. Usiadłam do komputera i spostrzegłam, że moje ręce drżą, przeczesała nimi włosy i sprawdziła pocztę. Amelia wysłała mi wiadomość z prośbą o telefon. Wystukałam jej numer i już po chwili usłyszałam w słuchawce jej głos.
- Słuchaj ten Donovan, to dziwny przypadek. – Powiedziała na przywitanie. – Niby ma założoną kartotekę i jest jego szczegółowy opis, ale tak jakby miał czystą kartę.
-Co? – Zdziwiłam się. – To niemożliwe.
-A jednak tak jest. Ale dotarłam do pewnej informacji, która być może Cię zainteresuje. – Amelia zawsze tak robi, na początku udaje, że nic nie ma, ale zawsze do czegoś się dokopie, jest najlepsza. – Wychował się bez ojca, a Donovan to nazwisko matki.
Zmarszczyłam brwi i odchyliłam się na fotelu.
-Jak w takim razie nazywa się jego ojciec? – Zapytałam coraz bardziej ciekawa.
-Przygotuj się na szok mała. – Amelia odetchnęła i wymówiła nazwisko ojca mężczyzny, który mnie napadł.
-To nie może być prawda. – Wyszeptałam zamykając oczy. 
* * *
 Scenę między Sandrą a Jake'iem dedykuje Sekretnej ^^ :*

Cóż, niby nazbierało się z wielkim trudem to 12 komentarzy. Wszystkim osobom, które wyrażają swoją opinię na temat tego co piszemy dziękuję. 
Jedna rzecz nie daje mi spokoju. Mamy 25 obserwatorów, a nawet połowa z nich nie raczy skomentować! Nie wiem czy te osoby czytają naszego bloga, czy po prostu zaobserwowały nas bo liczyły na to, że się odwdzięczymy. 
Każdy komentarz, każde zaobserwowanie dużo dla nas znaczy. Świadomość tego, że nasza praca jest doceniana to nieopisane uczucie! Ale jaki ma sens radość z tylu obserwatorów skoro oni milczą albo nawet nie czytają naszego bloga? Zostawić komentarz, w którym napiszesz drogi czytelniku co Ci się podoba, a co nie to tylko kilka minut. Jednak dla mnie i dla Sekretnej to dodatkowa motywacja.
Jeszcze raz dziękuję tym osobom, które komentują! Ten rozdział jest dla was! 
Karolina S.