czwartek, 26 czerwca 2014

27-28 kwietnia, pisała Evelyn

-Po co tu wróciłeś?-Ponowił pytanie Jamie, uderzając Donovana po raz kolejny w twarz. Stałam i przyglądałam się temu z niemałą satysfakcją zza lustra weneckiego. Co prawda miałam zamiar sama się z nim pobawić, ale nie chcieliśmy żeby zobaczył moją twarz, bo mógłby mnie rozpoznać.
-Odebrać to, co mi się należy.-Syknął Caleb kuląc się na krześle, do którego był przywiązany. Blackwell zaśmiał się tylko i przejechał mu swoim mieczem po torsie, który i tak był już nieźle pokaleczony. Donovan krzyknął głośno.
-Nie zachowuj się jak dziecko.-Wtrącił się Jessie siedzący pod ścianą pomieszczenia.-Nic ci się z Piekła nie należy, także nic nie dostaniesz.-Nie patrzył na chłopaków tylko oglądał w zamyśleniu swoje paznokcie.
-Należy mi się nie tylko piekło, ale także cała Recordia.-Warknął znowu więzień, z pogardą patrząc na swoich oprawców.-Gdyby moja matka żyła...
-Poprawka! Gdyby nasza matka żyła!-Poprawił go ostro Jamie, wymachując mieczem w powietrzu.-Ale nie żyje. A mi to w sumie obojętne, bo i tak zostawiła naszą dwójkę żeby poświęcić się wychowaniu ciebie.
-Nie prawda!-Żachnął się Donovan odchylając głowę do tyłu. Jessie przypatrywał się ich wymianie zdań z ironicznym uśmieszkiem na twarzy.-Wasz ojciec wyrzucił ją z Piekła! Więc jeśli ktoś ma być winny tego, że wychowywaliście się bez matki to tylko on!-Jamie spojrzał na niego z furią w oczach i wbił my miecz w brzuch, a w sali ponownie rozległ się przeraźliwy krzyk mężczyzny.
-Przez cztery lata wychowywał cię jak swoje dziecko!-Blackwell niemal wrzeszczał, wyjmując miecz z wampira.-Ale to ona byłą dziwką i nie potrafiła wybrać między moim ojcem a Evansem. Zdradzała go a on jej to wybaczył, kiedy przyniosła mu cudzego dzieciaka. Obiecywała poprawę ale koniec końcem i tak wylądowała w łóżku tego dupka!-Patrzył na Caleba z nienawiścią w błękitnych oczach. Zastanawiałam się, czemu jeszcze go nie wykończył.
-Więc może powinieneś zastanowić się, czyim ty jesteś synem?-Spytał dobitnie Donovan.-Może czas powiedzieć Sandrze całą prawdę?-Mierzył blondyna wzrokiem ze złośliwym uśmieszkiem na ustach. Blackwell schował miecz do pochwy i wyszedł z pomieszczenia, trzaskając drzwiami.
-To chyba koniec przedstawienia.-Mruknął z rezygnacją Jessie, niechętnie podnosząc się z krzesła. Popatrzył z politowaniem na skatowanego Caleba i ruszył ku wyjściu.
-Jak to?-Uniosłam się od razu, patrząc na chłopaka ze złością.-Chcesz mi powiedzieć, że Sandra i bliźniaki to rodzeństwo?-Niemal krzyczałam zakładając ręce na piersi.
-Nie są rodzeństwem.-Zaczął tłumaczyć Jessie jakby mówił do małego dziecka.-Po prostu pan Evans przeleciał parę razy matkę bliźniaków i miała z nim dziecko.-Mruknął wyluzowany, przewracając przy tym teatralnie głową.
-I Caleb jest starszy od nich?-Spytałam patrząc na niego wyczekująco. Naprawdę, chwilami cholernie irytował mnie tym swoim zachowaniem, jakby wszystko robił od niechcenia.
-O cztery lata. A teraz wrócił i chce zapewnić sobie miejsce w Piekle. Tylko że po pierwsze panowanie Blackwellów już się skończyło.-Zrobił cudzysłów w powietrzu i przewrócił oczami.-A po drugie ma innego ojca, nie związanego z Piekłem. Niech do Evansa idzie i z nim załatwia sobie posadę w radzie Recordii.-Skończył i jakby nigdy nic wyszedł z pomieszczenia na korytarz. Zaczęłam iść za nim, ale prawie biegłam, żeby móc dotrzymać mu kroku.
-Nie sądzisz...-Nie dokończyłam, bo rozległ się dzwonek mojego telefonu. Szybko wyjęłam go z kieszeni i odczytałam na wyświetlaczu wiadomość.-Sandra chce się z nami spotkać.-Powiedziałam w końcu. Jessie skrzywił się nieco, nie zwalniając kroku.
-Chyba z tobą.-Rzucił z niesmakiem, idąc schodami w górę.
-Nie, wyraźnie napisała że chce spotkać się ze mną i z tobą.-Zatrzymał się nagle i popatrzył na mnie unosząc brwi.
Po czterdziestu minutach stałam już pod moim blokiem. Nie musiałam długo czekać, żeby znajoma brunetka wyszła z budynku i wsiadła na motor, chwytając mnie w tali.
-Dlaczego mi nic nie powiedzieliście?-Spytała od razu z pretensją.
-O niczym nie wiedziałam.-Powiedziałam krótko, zakładając kask. Dziewczyna chciała dodać coś jeszcze, ale szybko ruszyłam przed siebie. Kiedy tylko dotarłyśmy na miejsce nielegalnych wyścigów, od razu usłyszałam odgłosy kłótni.
-Czyli co? Mam powiedzieć spoko, jesteśmy rodzeństwem, przez twojego ojca wychowałem się bez matki, ale witaj w rodzinie?-Rozwścieczony głos Jamiego słyszałam już piętnaście metrów przed hangarem.-Może podziękuję jej jeszcze, ze to przez nią Jake siedzi w więzieniu? Skarbie, gratuluję posłania na śmierć starszego brata.-Przedrzeźniał się blondyn, krzycząc na siedzącego na krześle Jessiego.
-Co?-Spytała Sandra stając w progu. Jamie widząc ją cofnął się odruchowo i zaczął przechadzać się nerwowo po hangarze.-Jak to? Jesteśmy rodzeństwem?
-Chciałaś mieć starszego brata?-Spytał Jessie z uśmiechem.-Twoje marzenia się spełniły. Masz trzech.-Uśmiechnął się jeszcze szerzej, a ja posłałam mu mordercze spojrzenie.
-To nic pewnego.-Uspokoiłam ją, prowadząc na sofę. Dziewczyna usiadła i objęła się rękami za brzuch. Wyglądała, jakby miała zaraz zwymiotować.-Prawdopodobnie nie jesteście rodzeństwem.-Próbowałam ją pocieszyć, ale ona chyba wcale nie wierzyła w moje słowa. Miałam wrażenie, że ją nie tyle martwi zdrada jej ojca i to że ma przyrodnie rodzeństwo, tylko sam fakt, kim to rodzeństwo jest.
-Musimy porozmawiać.-Powiedziała w końcu, spoglądając na chłopaków. Jamie przewrócił oczami i wyszedł z hangaru, trzaskając drzwiami. Jess podszedł do dziewczyny i położył jej rękę na ramieniu.
-Wszystkim nam zależy na rozwiązaniu tej sprawy.-Podał jej szklankę wody i również ruszył w stronę drzwi.
Dopiero, kiedy zostałyśmy same, po policzkach Sandry zaczęły płynąć łzy. Coś złego działo się z moja przyjaciółką. Po raz pierwszy od jakiegoś czasu byłam gotowa szczerze z nią porozmawiać.
-Przespałam się z nim.-Wyszeptała w końcu wtulona we mnie. Zdębiałam i odsunęłam ją od siebie, spoglądając jej w oczy.-Ja coś do niego czuję, rozumiesz?-Spytała patrząc na mnie. Chciałam coś powiedzieć...Pomóc jej jakoś, ale problem w tym, ze nie wiedziałam, jak mam to zrobić.
-To nie jest prawda.-Pocieszałam ją głaszcząc jej włosy.-Nie jesteście rodzeństwem. Wszystko się jakoś wyjaśni, porozmawiaj z nim.-Podsunęłam ostrożnie.
-Nie.-Ucięła szybko.-Zrobił to, chociaż wiedział, kim może dla mnie być. Wykorzystał mnie, a ja tak po prostu dałam się uwieść, jak mała dziewczynka. I może on naprawdę jest taki zły, za jakiego go uważają.-Usiadła prosto i wytarła łzy z oczu.-I jedyną osobą, która naprawdę może coś wyjaśnić, jest mój ojciec.-Wstała i ruszyła w stronę drzwi.
-Więc co zamierzasz teraz zrobić?-Zdążyłam jeszcze krzyknąć za nią.
-To, co na początku trzeba było. Rozmówić się z tatusiem.-Trzasnęła drzwiami a ja zostałam sama. 
*  *  *
No, to jest kolejny rozdział :) Przepraszam, ze tak późno, ale miałam drobne problemy z komputerem. Jak wam się podoba dalszy ciąg historii, co myślicie? Już nie mogę się doczekać, co Karolina wymyśli w kolejnym rozdziale :) Pozdrawiam i liczę na szczere opinie :) 
Sekretna 

8 komentarzy:

  1. Boski rozdział <3
    wgl jak czytałam, że mogą być rodzeństwem to było takie "WTF?! Nie, nie, nie. To nie może być prawdą!" XD
    czekam na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się z przedmówcą. Kiedy przeczytała, że Sandra i bliźniaki mogą być rodzeństwem to było jedno wielkie "WTF?!". Jeszcze niech się okaże, że to prawda, a Sandra dodatkowo zajdzie w ciążę. Nie no, dobra, bez przesady.
    Rozdział ogółem super i jestem ciekawa kiedy będzie z perspektywy Sandry, żeby poznać jej zdanie na to, że być może ma braci.

    OdpowiedzUsuń
  3. Chciałam na początku ogłosić, że już nie będę już komentowała Waszego bloga jako Beata Potocka tylko pod pseudonimem Betty Gilbert, bo postanowiłam założyć swoje konto na blogspocie :)

    Co do rozdziału... OMG! Dziewczyny, macie talent do zwrotów akcji! Pokrewieństwo Sandry z Calebem dało się jeszcze jakoś przewidzieć, ale tego, że jest ona siostrą Jamiego i Jake'a - nigdy. Błagam, to nie może być prawda! Na pewno ktoś ma innego ojca, bo... to po prostu niemożliwe. To by było za wiele dla Sandry tym bardziej, że niedawno się z nim przespała... Podpisuję petycję, żeby się okazało, że nie są rodzeństwem! :D Boże, jak ja wytrzymam do następnego rozdziału? Nie zwlekajcie długo z jego udostępnieniem!
    (Tak wgl to już sobie wyobrażam, jak bardzo musicie się uśmiechać czytając przerażone komentarze czytelników. Dobra robota dziewczyny!)
    http://the-shadow-of-gritmore.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. ojejkujej ale sie porobilo! biedna Sandra! masakra az mi szczeka opadla! czekamy na dalsze losy:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej!
    Super rozdział.Jak przeczytałam o bliźniakach i Sandrze to miałam taką samą reakcję "WTF!".Ale to pewnie nie jest prawda.Masz bardzo rozbudowaną wyobraźnię i fajnie, że przelewasz to na papier.
    Jake zachował się paskudnie.Ja bym mu dała szkołę.
    Czekam na nn,ktòry mam nadzieję, że pojawi się niedługo.Życzę weny i chęci.
    Zapraszam do mnie.
    Pozdrawiam Zizi.

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej ;)
    No więc nadrobiłam wszystko
    I bard mi się podoba
    Ogólni szkoda mi Sandry
    Ale się porobiło
    Czekam na next
    POzdrawiam
    Aqua
    Ps. Zapraszam na 15 http://aquasenshi.blogspot.com/2014/06/15-serce-kamie-gowa-nas-zwodzi.html

    OdpowiedzUsuń
  7. Kurczę ale się porobiło.
    To niesamowite jak potrafisz trzymać w napięciu.
    Powiem szczerze, że zazwyczaj opowiadania które już są dłuższy czas pisane mnie nie wciągają bo wolę być na bieżąco a tu proszę:)
    24h a ja już wyczekuję następnego rozdziału :D
    Niezła robota!
    Buziaki i miłych wakacji:*


    ______________________________
    Wpadniesz do mnie? :D
    Jest dopiero pierwsze opowiadanie i sama chciałabym wiedzieć czy się do tego nadaje ;p
    SOOOŁ WBIJAJ http://polskieimaginyzonedirection.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń