niedziela, 2 sierpnia 2015

15-17 maja, pisał Jake

               Kiedy otworzyłem oczy o mało co się nie roześmiałem z powodu beznadziejnej sytuacji w jakiej się znalazłem. Noga w którą oberwałem powoli się goiła, jednak nadal bolała jak diabli, podobnie jak ramiona przypięte do kamiennej ściany nad moją głową. 
Gdy byłem nieprzytomny, ktoś zdarł ze mnie koszulkę przez co nagimi plecami dotykałem zimnego kamienia. Dokonałem szybkiej inspekcji całego ciała.
Prócz rany na nodze miałem kilka zadrapań na brzuchu, a do moich żeber przypięty był plaster od którego odchodziły kable. Powędrowałem spojrzeniem dokąd one prowadzą i na niskim stole dostrzegłem małą skrzynkę z kilkoma dźwigniami. Odetchnąłem ciężko i pomyślałem, że gorzej być nie może. Prąd pod wysokim napięciem jest jedną z niewielu rzeczy, która może zadać ból wampirowi.
Szarpnąłem z frustracją łańcuchami jednak one wytworzyły tylko nieprzyjemny dźwięk ocierając się o kamień, ale zostały nie naruszone. Caleb doskonale wiedział co robi, co jak co ale braciszek mi się udał.
Usłyszałem odgłos kroków narastających z każdą sekundą. Szybko przybrałem na twarzy drwiący uśmiech, który przywitał Donovana i jego towarzyszkę.
Dziewczyna miała ciemne włosy sięgające połowy pleców i jasne oczy. Usta pociągnięte czerwoną szminką wygięte były w radosnym uśmiechu gdy na mnie patrzyła. Jej szczupłą sylwetkę podkreślała przeźroczysta, obcisła bluzeczka pod którą miała tylko koronkowy stanik. Umięśnione nogi zakryte miała skórzanymi spodniami motocyklowymi. Jej wyglądu seksownego kociaka dopełniały kozaki do kolan na wysokiej szpilce.
-Witaj braciszku. - przywitałem Caleba radosnym tonem. - Nie przedstawisz mnie swojej koleżance?
Donovan uśmiechnął się i zerknął na dziewczynę, ta zrobiła kilka kroków do przodu tak że stanęła bardzo blisko miejsca w którym wisiałem. Powoli oblizała czerwone wargi i powiedziała:
- Sama się przedstawię - jej głos mogłem opisać tylko słowem słodki, przywodził na myśl płynną czekoladę. - Mam na imię Bianca, a ty jesteś moją nową zabawką.
Podkreśliła swoje słowa przejeżdżając swoim długim paznokciem po moim brzuchy. 
-Pozwól, że Ci wyjaśnię co nieco o mojej dziewczynie. - odezwał się Caleb, kładąc dłonie na ramionach brunetki.No proszę jest zdolny do czegoś innego uczucia poza chęcią mordowania. - Ona może nie wygląda, ale na prawdę straszna z niej suka. - podkreślając swoje słowa cmoknął ją w skoroń. - A największą rozkosz sprawia jej zadawanie bólu.
Zerknąłem na dziewczynę i uniosłem kącik ust.
-Już się boję. - zadrwiłem. - Może wygląda jak kociak i ma ostre pazurki, ale to tylko dziewczyna.
Widać było, że moje słowa nie przypały Biance do gustu, prychnęła cicho i wbiła paznokcie w mój brzuch pozostawiając głębokie ślady. Z ran popłynęła krew.
Skrzywiłem się, ale nie odrywałem wzroku od mojego brata.
-Rozumiem braciszku, że boisz się pobrudzić rączek dlatego nasyłasz na mnie swoją dziewczynę. - Donovan westchnął teatralnie i pokręcił głową.
-Nie Jake. - odparł spokojnie. - Nie boję się pobrudzić, ale męczenie Ciebie sprawi mojej Biance dużo radości, a ja będę zachwycony słuchając twoich krzyków.
Na moich ramionach pojawiły się ciarki, kiedy przez salę przetoczył się powiew wiatru. Skaleczenia zadane przez dziewczynę już zaczęły się goić.
-Za dwa dni, kiedy nie będziesz regularnie spożywał krwi Twoje obrażenia nie będą takie nietrwałe. - obiecała brunetka głaszcząc moje żebra. - Już się nie mogę tego doczekać!
Zmrużyłem oczy i wbiłem spojrzenie w Caleba.
-Nic się ode mnie nie dowiesz, skurwielu. - warknąłem cicho. Mój brat zachichotał i pokręcił głową. Widok mnie przykutego do ściany widocznie sprawiał mu radochę.
-Ależ nie mam zamiaru nic od Ciebie wyciągać. - powiedział z nonszalancją oglądając swoje paznokcie, czym doprowadzał mnie do szału. Napiąłem mięśnie i szarpnąłem się z całej siły. Poczułem jak metalowe obręcze na moich nadgarstkach wbijają się w skórę raniąc ją boleśnie. - Nie trudź się nie zerwiesz ich, Twoja moc też nie zadziała.Braciszku chcę abyś poczuł to co ja czułem będąc w Piekle ostatnio, jak i wtedy gdy żył Twój pierdolony tatuś. Bianca idziemy, wrócisz do niego później.
Dziewczyna posłała mi całusa w powietrzu i chichocząc cicho wybiegła za swoim chłopakiem. Nigdy nie myślałem, że spotkam większą zdzirę niż matka Evelyn, ale chyba się myliłem. Ta mała wariatka ma psychopatyczne zapędy,nic dziwnego że Caleb się nią zainteresował. Są siebie warci.
Że też dałem się złapać. I to po raz drugi tego samego miesiąca. Trzeba być mną żeby mieć takiego pecha. Tym razem jednak Jamie i Jessie nie wyciągną mnie tak łatwo.
Odbicie mnie policji to była pestka w porównaniu do tego gówna w którym jestem teraz.
 
              Ból łamanego żebra przywrócił mnie do świadomości. Nie pamiętam kiedy zasnąłem ale pobudka do najmilszych nie należała. Otworzyłem oczy i zobaczyłem Biancę, która opierała się o kij baseballowy wykończony zgrabną czarną rączką.
-Już nie śpisz? - zapytała radośnie ukazując w uśmiech rząd białych zębów. - To dobrze bo chciałam się pobawić.
-Zachowujesz się jak pięciolatka. - stwierdziłem mierząc ją wzrokiem. Nie potraktowała tego jako komplementu, gdyż już po chwili wzięła zamach i uderzyła w to samo miejsce gdzie przed chwilą.
-Na Twoim miejscu byłabym milsza. - warknęła gardłowo i już przestała się wydawać taka słodka. Jej kij znowu ze świstem przeciął powietrze i zderzył się z moim brzuchem. Nagły ból sprawił, że z sapnięciem wypuściłem powietrze z płuc. Bianca z iskrzącymi się oczami przyglądała się mojej reakcji.
-Wiedziałam, że nie jesteś słabeuszem. - mruknęła stając tuż obok mnie. - W końcu jesteś bratem Caleba.
-Tylko przyrodnim. - sprostowałem. Nie chcę aby ktoś mnie łączył z tą kreaturą.
Dziewczyna oparła kij o ścianę i przejechała dłońmi po moim ciele, zatrzymała je tuż nad żebrami i wbiła we mnie paznokcie. Nie poprzestała na tym, tylko przejechała nimi w dół zatrzymując się na pasku spodni.
Syknąłem cicho obnażając na nią kły. Krew zaczęła ściekać i kapać na podłogę, Bianca cofnęła się i powoli oblizała swoje palce mrucząc przy tym zmysłowo. 
-Smacznego. - stęknąłem. Spojrzałem na swoje ciało i zauważyłem z ulgą, że częściowo już się zagoiło.
-Dziękuję. - odparła brunetka lustrując mnie wzrokiem. - Chyba jednak wrócę później, za szybko się goisz, a ja lubię jak jest dużo krwi.
-Przepraszam, że jestem tak okropnym obiektem tortur. - westchnąłem teatralnie zwieszając głowę. Bianca roześmiała się głośno.
-Tylko do czasu, aż krew jaką wypiłeś z ciebie wyparuje, później zabawimy się na całego.

              Bianca musiała odczekać całą dobę, aby moje rany przestały się goić. Kiedy wróciła do mnie po upływie tego czasu po raz pierwszy poczułem strach. Przyniosła ze sobą długo nóż i kilka mniejszych sztyletów, do tego dziwną fiolkę z fioletową zawartością.
-Krew syreny. - wyjaśniła widząc jak przyglądam się temu co przyniosła. - Caleb poprosił mnie abym trochę upiększyła Twoje ciało.
Zamarłem. Jedna jedyna rzecz jaka powoduje blizny u wampirów to właśnie krew syreny. W taki sposób nasz ojciec okaleczył Donovana. Brunetka z rozwagą zanurzyła krótkie ostrze w fioletowej krwi i pozwoliła aby jej nadmiar skapał do fiolki.
Wolno do mnie podeszła i przyjrzała się mojemu ciału.
-Od czego zaczniemy? - zapytała mrużąc oczy. - Chyba od pleców. Co ty na to?
Nie odpowiedziałem. Bo jaki w tym sens? Ta suka i tak zrobi co chce, a ja muszę zbierać siły aby nie dać jej satysfakcji i nie krzyczeć. Dziewczyna pociągnęła za jeden z łańcuchów, a ja odjechałem odrobinę od ściany. Kiedy stanęła za mną zacisnąłem mocno zęby. Najpierw poczułem jej delikatną dłoń, a później ostre cięcie, które zaczęło palić jakby ktoś przyłożył mi do ciała pochodnię. Miałem ochotę wrzeszczeć jak mała dziewczynka. Czułem jak ból pulsuje rozlewając się po całym ciele.
-Och proszę, zgrywasz twardziela? - zagadnęła Bianca muskając moje ramię. - Może więc zobaczymy jak zareagujesz na cięcie w miejscu gdzie skóra jest delikatniejsza.
Obeszła mnie dookoła nucąc pod nosem skoczną melodię. Stanęła z boku i bez ostrzeżenia dźgnęła od pachy do żeber. Jęknąłem czując jak do pulsowania na plecach dochodzi to z boku. Łapałem z trudem powietrze. Uczucie przypalanie się nasiliło, przygryzłem wargę tak mocno że poczułem krew. Nie będę krzyczał, nie dam się tej suce i Calebowi. To była moja mantra. Moje motto.
Dziewczyna podeszła do swojego stołu z narzędziami i odłożyła sztylet. Z uwagą obejrzała każde przyniesione przez siebie ostrze i wybrała cienki rożen z okrągłym zakończeniem. Podpaliła stojącą świeczkę i przyłożyła go do płomienia. Metal zaczął się powoli nagrzewać, a kiedy zmienił swoją barwę na czerwoną Bianca szybko do mnie doskoczyła i wbiła mi go w udo.
Ból był lżejszy niż ten na plecach i w boku, ale poczułem jak moje jeansowe spodnie pod wpływem gorąca wtapiają się w skórę. Zapach spalonego ciała, który dotarł do mojego nosa sprawił, że zachciało mi się wymiotować. Dziewczyna Caleba powtórzyła ten zabieg kilkakrotnie raniąc tak całe moje nogi. Przy ostatnim z moich ust wydarł się pojedynczy jęk. Byłem już na skraju przytomności. Wszystko rozmazywało się przed moimi oczami.
Bianca podeszła do mnie i uniosła mój podbródek, zmuszając mnie do spojrzenie jej w oczy. Była z siebie zadowolona, a moje cierpienie sprawiało jej frajdę. Psychopatka. 
-Masz już dość, Jake? - zapytała cicho głaszcząc mój policzek. Warknąłem na nią, a ona uderzyła mnie z całej siły z otwartej dłoni. Z rozciętej warki popłynęła krew.- Bo ja jeszcze nie jestem zaspokojona.
-Cal jest aż tak kiepski w łóżku, że szukasz zaspokojenia gdzie indziej? - zapytałem z trudem cedząc słowa. Dziewczyna warknęła i jednym uderzeniem złamała mi nos.
Z zawrotną szybkością doskoczyła do ściany, gdzie zostawiła kij i zaczęła nim uderzać na oślep. Krew z uszkodzonego płuca podeszła mi do gardła i zwymiotowałem ją na posadzkę. Twarz Biancki wykrzywione była w grymasie wściekłości. Chyba nie powinienem jej drażnić.
Jej sylwetka zaczęła się mi powoli rozmywać. Ostatkiem sił uniosłem głowę i zobaczyłem jak do środka wchodzi Caleb.
       Obudził mnie przeraźliwy chłód. Całe moje ciało było zakrwawione i poranione. Uczucie palenia na stosie wcale nie zelżało z upływem czasu, do tego doszło pragnienie. Nie piłem krwi od bardzo dawna. Czułem się słaby i zmęczony. Ramiona mi zdrętwiały, podobnie nogi. Z ust wydarło się się westchnienie.
Z każdą godziną wątpiłem czy wyjdę z tego żywy. Jakim cudem chłopaki mnie tu znajdą?
Drzwi celi otworzyły się z hukiem i do środka wpadła Bianca.
-Cudownie, że już nie śpisz! - ucieszyła się i podeszła do metalowej skrzynki na stole. - Mamy już za sobą rany cięte, kłute i oparzenia. - wyliczyła na palcach z uśmiechem. - Teraz pobawimy się prądem.
Zamknąłem zrezygnowany oczy i przygotowałem się na ból. Na początku było to lekkie szczypanie, które narastało z każdą sekundą. Drgawki wstrząsające moim ciałem nasiliły się, a ból stawał się nie do zniesienia. I tak szybko jak się zaczął, ból zniknął.
Brunetka najwyraźniej świetnie się bawiła bo powtórzyła ten zabieg trzy razy. Kiedy skończyła moje mięśnie nadal drżały, a skóra pod szerokim plastrem parowała i pachniała spalenizną. Nie miałem siły unieść głowy, nawet oddychanie sprawiało ból.  Bianca westchnęła cicho i stanęła na przeciwko mnie.
-Caleb zabronił mi Cię dziś już męczyć. - wyjaśniła powód swojego smutku. - Podobno nie możemy Cię za szybko zabić, masz być przynętą na resztę rodziny.
-Tylko tknij mojego brata... - warknąłem zdając sobie sprawę, że Caleb nie spocznie póki nas nie wykończy.
-Och nie chodzi tylko o niego. - zaśmiała się dziewczyna. - Z tego co wiem to ma jeszcze siostrzyczkę.
Z gardła wydarło mi się warknięcie, a Bianca roześmiała się.
-Może jak już nas odwiedzi zamkniemy was w jednej celi i pobawimy się we trójkę? - zaproponowała dziewczyna na odchodnym. - Do jutra Jake!
Wyszła trzaskając drzwiami, a ja poczułem jak opuszczają mnie siły.
Donovan to prawdziwy skurwiel.


***
Witajcie! 
Przybywam z nietypowym rozdziałem, po raz pierwszy pisanym z perspektywy Jake'a! 
Mam nadzieję, że wam się podoba i chociaż jest dość brutalny bardzo dobrze mi się go pisało. 
Co sądzicie o Biance?
Jak dla mnie idealnie pasuje do Caleba! 
Pozdrawiam. 
Karolina S