Kiedy otworzyłem oczy o mało co się nie roześmiałem z powodu 
beznadziejnej sytuacji w jakiej się znalazłem. Noga w którą oberwałem 
powoli się goiła, jednak nadal bolała jak diabli, podobnie jak ramiona 
przypięte do kamiennej ściany nad moją głową. 
Gdy byłem nieprzytomny, ktoś zdarł ze mnie koszulkę przez co 
nagimi plecami dotykałem zimnego kamienia. Dokonałem szybkiej inspekcji 
całego ciała. 
Prócz rany na nodze miałem kilka zadrapań na brzuchu, a do moich 
żeber przypięty był plaster od którego odchodziły kable. Powędrowałem 
spojrzeniem dokąd one prowadzą i na niskim stole dostrzegłem małą 
skrzynkę z kilkoma dźwigniami. Odetchnąłem ciężko i pomyślałem, że 
gorzej być nie może. Prąd pod wysokim napięciem jest jedną z niewielu 
rzeczy, która może zadać ból wampirowi. 
Szarpnąłem z frustracją łańcuchami jednak one wytworzyły tylko 
nieprzyjemny dźwięk ocierając się o kamień, ale zostały nie naruszone. Caleb doskonale wiedział
 co robi, co jak co ale braciszek mi się udał. 
Usłyszałem odgłos kroków narastających z każdą sekundą. Szybko 
przybrałem na twarzy drwiący uśmiech, który przywitał Donovana i jego 
towarzyszkę. 
Dziewczyna miała ciemne włosy sięgające połowy pleców i jasne oczy.
 Usta pociągnięte czerwoną szminką wygięte były w radosnym uśmiechu gdy 
na mnie patrzyła. Jej szczupłą sylwetkę podkreślała przeźroczysta, 
obcisła bluzeczka pod którą miała tylko koronkowy stanik. Umięśnione 
nogi zakryte miała skórzanymi spodniami motocyklowymi. Jej wyglądu 
seksownego kociaka dopełniały kozaki do kolan na wysokiej szpilce. 
-Witaj braciszku. - przywitałem Caleba radosnym tonem. - Nie przedstawisz mnie swojej koleżance? 
Donovan uśmiechnął się i zerknął na dziewczynę, ta zrobiła kilka 
kroków do przodu tak że stanęła bardzo blisko miejsca w którym wisiałem.
 Powoli oblizała czerwone wargi i powiedziała: 
- Sama się przedstawię - jej głos mogłem opisać tylko 
słowem słodki, przywodził na myśl płynną czekoladę. - Mam na imię 
Bianca, a ty jesteś moją nową zabawką. 
Podkreśliła swoje słowa przejeżdżając swoim długim paznokciem po moim brzuchy. 
-Pozwól, że Ci wyjaśnię co nieco o mojej dziewczynie. - odezwał się
 Caleb, kładąc dłonie na ramionach brunetki.No proszę jest zdolny do czegoś innego uczucia poza chęcią mordowania. - Ona może nie wygląda, ale
 na prawdę straszna z niej suka. - podkreślając swoje słowa cmoknął ją w
 skoroń. - A największą rozkosz sprawia jej zadawanie bólu. 
Zerknąłem na dziewczynę i uniosłem kącik ust. 
-Już się boję. - zadrwiłem. - Może wygląda jak kociak i ma ostre pazurki, ale to tylko dziewczyna. 
Widać było, że moje słowa nie przypały Biance do gustu, prychnęła 
cicho i wbiła paznokcie w mój brzuch pozostawiając głębokie ślady. Z ran
 popłynęła krew. 
Skrzywiłem się, ale nie odrywałem wzroku od mojego brata. 
-Rozumiem braciszku, że boisz się pobrudzić rączek dlatego nasyłasz
 na mnie swoją dziewczynę. - Donovan westchnął teatralnie i pokręcił 
głową. 
-Nie Jake. - odparł spokojnie. - Nie boję się pobrudzić, ale 
męczenie Ciebie sprawi mojej Biance dużo radości, a ja będę zachwycony 
słuchając twoich krzyków. 
Na moich ramionach pojawiły się ciarki, kiedy przez salę przetoczył
 się powiew wiatru. Skaleczenia zadane przez dziewczynę już zaczęły się 
goić. 
-Za dwa dni, kiedy nie będziesz regularnie spożywał krwi Twoje obrażenia nie będą 
takie nietrwałe. - obiecała brunetka głaszcząc moje żebra. - Już się nie
 mogę tego doczekać!
Zmrużyłem oczy i wbiłem spojrzenie w Caleba.
-Nic się ode mnie nie dowiesz, skurwielu. - warknąłem cicho. Mój 
brat zachichotał i pokręcił głową. Widok mnie przykutego do ściany 
widocznie sprawiał mu radochę.
-Ależ nie mam zamiaru nic od Ciebie wyciągać. - powiedział z 
nonszalancją oglądając swoje paznokcie, czym doprowadzał mnie do szału. 
Napiąłem mięśnie i szarpnąłem się z całej siły. Poczułem jak metalowe 
obręcze na moich nadgarstkach wbijają się w skórę raniąc ją boleśnie. - 
Nie trudź się nie zerwiesz ich, Twoja moc też nie zadziała.Braciszku
 chcę abyś poczuł to co ja czułem będąc w Piekle ostatnio, jak i wtedy 
gdy żył Twój pierdolony tatuś. Bianca idziemy, wrócisz do niego później.
 
Dziewczyna posłała mi całusa w powietrzu i chichocząc cicho wybiegła za swoim 
chłopakiem. Nigdy nie myślałem, że spotkam większą zdzirę niż matka 
Evelyn, ale chyba się myliłem. Ta mała wariatka ma psychopatyczne 
zapędy,nic dziwnego że Caleb się nią zainteresował. Są siebie warci.
Że też dałem się złapać. I to po raz drugi tego samego miesiąca. 
Trzeba być mną żeby mieć takiego pecha. Tym razem jednak Jamie i Jessie 
nie wyciągną mnie tak łatwo.
Odbicie mnie policji to była pestka w porównaniu do tego gówna w którym jestem teraz.
  
              Ból łamanego żebra przywrócił mnie do świadomości. Nie pamiętam 
kiedy zasnąłem ale pobudka do najmilszych nie należała. Otworzyłem oczy i
 zobaczyłem Biancę, która opierała się o kij baseballowy wykończony 
zgrabną czarną rączką.
-Już nie śpisz? - zapytała radośnie ukazując w uśmiech rząd białych zębów. - To dobrze bo chciałam się pobawić.
-Zachowujesz się jak pięciolatka. - stwierdziłem mierząc ją 
wzrokiem. Nie potraktowała tego jako komplementu, gdyż już po chwili 
wzięła zamach i uderzyła w to samo miejsce gdzie przed chwilą.
-Na Twoim miejscu byłabym milsza. - warknęła gardłowo i już 
przestała się wydawać taka słodka. Jej kij znowu ze świstem przeciął 
powietrze i zderzył się z moim brzuchem. Nagły ból sprawił, że z 
sapnięciem wypuściłem powietrze z płuc. Bianca z iskrzącymi się oczami 
przyglądała się mojej reakcji.
-Wiedziałam, że nie jesteś słabeuszem. - mruknęła stając tuż obok mnie. - W końcu jesteś bratem Caleba.
-Tylko przyrodnim. - sprostowałem. Nie chcę aby ktoś mnie łączył z tą kreaturą.
Dziewczyna oparła kij o ścianę i przejechała dłońmi po moim ciele, 
zatrzymała je tuż nad żebrami i wbiła we mnie paznokcie. Nie poprzestała
 na tym, tylko przejechała nimi w dół zatrzymując się na pasku spodni.
Syknąłem cicho obnażając na nią kły. Krew zaczęła ściekać i kapać 
na podłogę, Bianca cofnęła się i powoli oblizała swoje palce mrucząc przy tym zmysłowo. 
-Smacznego. - stęknąłem. Spojrzałem na swoje ciało i zauważyłem z ulgą, że częściowo już się zagoiło.
-Dziękuję. - odparła brunetka lustrując mnie wzrokiem. - Chyba 
jednak wrócę później, za szybko się goisz, a ja lubię jak jest dużo 
krwi. 
-Przepraszam, że jestem tak okropnym obiektem tortur. - westchnąłem teatralnie zwieszając głowę. Bianca roześmiała się głośno.
-Tylko do czasu, aż krew jaką wypiłeś z ciebie wyparuje, później zabawimy się na całego.
              Bianca musiała odczekać całą dobę, aby moje rany przestały 
się goić. Kiedy wróciła do mnie po upływie tego czasu po raz pierwszy 
poczułem strach. Przyniosła ze sobą długo nóż i kilka mniejszych 
sztyletów, do tego dziwną fiolkę z fioletową zawartością.
-Krew syreny. - wyjaśniła widząc jak przyglądam się temu co 
przyniosła. - Caleb poprosił mnie abym trochę upiększyła Twoje ciało.
Zamarłem. Jedna jedyna rzecz jaka powoduje blizny u wampirów to 
właśnie krew syreny. W taki sposób nasz ojciec okaleczył Donovana. 
Brunetka z rozwagą zanurzyła krótkie ostrze w fioletowej krwi i pozwoliła
 aby jej nadmiar skapał do fiolki.
Wolno do mnie podeszła i przyjrzała się mojemu ciału.
-Od czego zaczniemy? - zapytała mrużąc oczy. - Chyba od pleców. Co ty na to?
Nie odpowiedziałem. Bo jaki w tym sens? Ta suka i tak zrobi co 
chce, a ja muszę zbierać siły aby nie dać jej satysfakcji i nie 
krzyczeć. Dziewczyna pociągnęła za jeden z łańcuchów, a ja odjechałem 
odrobinę od ściany. Kiedy stanęła za mną zacisnąłem mocno zęby. Najpierw
 poczułem jej delikatną dłoń, a później ostre cięcie, które zaczęło 
palić jakby ktoś przyłożył mi do ciała pochodnię. Miałem ochotę 
wrzeszczeć jak mała dziewczynka. Czułem jak ból pulsuje rozlewając się 
po całym ciele.
-Och proszę, zgrywasz twardziela? - zagadnęła Bianca muskając moje 
ramię. - Może więc zobaczymy jak zareagujesz na cięcie w miejscu gdzie 
skóra jest delikatniejsza.
Obeszła mnie dookoła nucąc pod nosem skoczną melodię. Stanęła z 
boku i bez ostrzeżenia dźgnęła od pachy do żeber. Jęknąłem czując jak do
 pulsowania na plecach dochodzi to z boku. Łapałem z trudem powietrze. 
Uczucie przypalanie się nasiliło, przygryzłem wargę tak mocno że 
poczułem krew. Nie będę krzyczał, nie dam się tej suce i Calebowi. To 
była moja mantra. Moje motto. 
Dziewczyna podeszła do swojego stołu z narzędziami i odłożyła 
sztylet. Z uwagą obejrzała każde przyniesione przez siebie ostrze i 
wybrała cienki rożen z okrągłym zakończeniem. Podpaliła stojącą świeczkę
 i przyłożyła go do płomienia. Metal zaczął się powoli nagrzewać, a 
kiedy zmienił swoją barwę na czerwoną Bianca szybko do mnie doskoczyła i
 wbiła mi go w udo.
Ból był lżejszy niż ten na plecach i w boku, ale poczułem jak moje 
jeansowe spodnie pod wpływem gorąca wtapiają się w skórę. Zapach 
spalonego ciała, który dotarł do mojego nosa sprawił, że zachciało mi 
się wymiotować. Dziewczyna Caleba powtórzyła ten zabieg kilkakrotnie 
raniąc tak całe moje nogi. Przy ostatnim z moich ust wydarł się 
pojedynczy jęk. Byłem już na skraju przytomności. Wszystko rozmazywało 
się przed moimi oczami. 
Bianca podeszła do mnie i uniosła mój podbródek, zmuszając mnie do 
spojrzenie jej w oczy. Była z siebie zadowolona, a moje cierpienie 
sprawiało jej frajdę. Psychopatka. 
-Masz już dość, Jake? - zapytała cicho głaszcząc mój policzek. 
Warknąłem na nią, a ona uderzyła mnie z całej siły z otwartej dłoni. Z 
rozciętej warki popłynęła krew.- Bo ja jeszcze nie jestem zaspokojona.
-Cal jest aż tak kiepski w łóżku, że szukasz zaspokojenia gdzie 
indziej? - zapytałem z trudem cedząc słowa. Dziewczyna warknęła i jednym
 uderzeniem złamała mi nos.
Z zawrotną szybkością doskoczyła do ściany, gdzie zostawiła kij i 
zaczęła nim uderzać na oślep. Krew z uszkodzonego płuca podeszła mi do 
gardła i zwymiotowałem ją na posadzkę. Twarz Biancki wykrzywione była w 
grymasie wściekłości. Chyba nie powinienem jej drażnić.
Jej sylwetka 
zaczęła się mi powoli rozmywać. Ostatkiem sił uniosłem głowę i 
zobaczyłem jak do środka wchodzi Caleb.
       Obudził mnie przeraźliwy chłód. Całe moje ciało było zakrwawione i 
poranione. Uczucie palenia na stosie wcale nie zelżało z upływem czasu, 
do tego doszło pragnienie. Nie piłem krwi od bardzo dawna. Czułem się 
słaby i zmęczony. Ramiona mi zdrętwiały, podobnie nogi. Z ust wydarło 
się się westchnienie.
Z każdą godziną wątpiłem czy wyjdę z tego żywy. Jakim cudem chłopaki mnie tu znajdą? 
Drzwi celi otworzyły się z hukiem i do środka wpadła Bianca.
-Cudownie, że już nie śpisz! - ucieszyła się i podeszła do 
metalowej skrzynki na stole. - Mamy już za sobą rany cięte, kłute i 
oparzenia. - wyliczyła na palcach z uśmiechem. - Teraz pobawimy się prądem.
Zamknąłem zrezygnowany oczy i przygotowałem się na ból. Na początku
 było to lekkie szczypanie, które narastało z każdą sekundą. Drgawki 
wstrząsające moim ciałem nasiliły się, a ból stawał się nie do 
zniesienia. I tak szybko jak się zaczął, ból zniknął.
Brunetka najwyraźniej świetnie się bawiła bo powtórzyła ten zabieg 
trzy razy. Kiedy skończyła moje mięśnie nadal drżały, a skóra pod 
szerokim plastrem parowała i pachniała spalenizną. Nie miałem siły 
unieść głowy, nawet oddychanie sprawiało ból.  Bianca westchnęła cicho i
 stanęła na przeciwko mnie.
-Caleb zabronił mi Cię dziś już męczyć. - wyjaśniła powód swojego 
smutku. - Podobno nie możemy Cię za szybko zabić, masz być przynętą na 
resztę rodziny.
-Tylko tknij mojego brata... - warknąłem zdając sobie sprawę, że Caleb nie spocznie póki nas nie wykończy.
-Och nie chodzi tylko o niego. - zaśmiała się dziewczyna. - Z tego co wiem to ma jeszcze siostrzyczkę.
Z gardła wydarło mi się warknięcie, a Bianca roześmiała się.
-Może jak już nas odwiedzi zamkniemy was w jednej celi i pobawimy 
się we trójkę? - zaproponowała dziewczyna na odchodnym. - Do jutra Jake!
Wyszła trzaskając drzwiami, a ja poczułem jak opuszczają mnie siły.
Donovan to prawdziwy skurwiel.
***
Witajcie! 
Przybywam z nietypowym rozdziałem, po raz pierwszy pisanym z perspektywy Jake'a! 
Mam nadzieję, że wam się podoba i chociaż jest dość brutalny bardzo dobrze mi się go pisało. 
Co sądzicie o Biance?
Jak dla mnie idealnie pasuje do Caleba! 
Pozdrawiam. 
Karolina S
Hej,
OdpowiedzUsuńTak się wkurzyłam czytają ten rozdział, że aż chyba zjem sobie Ptasie Mleczko 💖 Muszę zjeść czekoladę
Rozdział bardzo fajnie napisany. Oby tak dalej. Ale Jake ma pecha.
Zapraszam do mnie na bloga moda-i-ksiazki-zizi.blogspot.com
Czekam na nn.
Pozdrawiam Zizi.
Zdecydowanie za brutalny, ale przez to i świetny. Chociaż wolę z perspektywy dziewczyn, nie ukrywaj choć nie mam nic przeciwko i z perspektywy Jake'a. Chociaż to zawsze on obrywa...Daj mu odpocząć, a zajmij się Evelyn i Sandrą, błagam ;')))
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny, a jak zwykle nie spodziewałam się kolejnego rozdziału. Wchodze na bloga i proszę, jes t następny. Świetnie :D
Ja się żegnam i liczę na kolejny rozdział na dniach, prawda?
Tymczasem zaraz się zbieram do mojego konia,bo mam trening o 5 jeej :)
Pa pa. Miłej nocki i weny :*
Nie ukrywam*
UsuńKoedy następny? =)
Oj tak ta psychopatka idealnie pasuje do Caleba, biedny Jake mam nadzieje ze go odbija jakos
OdpowiedzUsuńoho! nie spodziewałam się z perspektywy Jake'a. Musze przyznać, że całkiem fajnie to wyszło. Poza tym, uwielbiam Jake'a, wiec biorę wszystko, co jest o nim z zamkniętymi oczami! :* Oprócz śmierci rzecz jasna! I ciekawie, że urozmaicacie narrację. Tylko prędko dodawajcie z powrotem Evelyn i Sandrę :*
OdpowiedzUsuńBianci nienawidzę! Serio, myślałam, że tylko Izma jest jaką psychopatką, ale jednak nie jest jedyna! Obie są siebie warte. Nie dziwne że Caleb wybrał sobie taką dziewczynę. UGH.
Nie mogłam czytać, jak biedny Jake cierpi ;( Mam nadzieję, że nikogo więcej nie będą tak torturować! Oby szybko go odbili, bo Jake wycierpiał juz za dużo!
pozdrawiam kochane :*
Wybaczcie że tak późno!
Życzę duuużo weny! :**
Jestem zawiedziona tylko tyle jestem w stanie powiedzieć
OdpowiedzUsuńQazx
Brakuje mi Waszego opowiadania. Kiedy coś wstawicie?
OdpowiedzUsuńŻyczę duuużo weny w Nowym Roku ;)
Co dalej?
OdpowiedzUsuńNiedługo minie rok odkąd wstawiłyście rozdział :c
OdpowiedzUsuń