poniedziałek, 16 lutego 2015

13/14 maja. pisała Sandra.



-Jake, proszę Cię trzymaj obie ręce na kierownicy. - powiedziałam po raz kolejny ściągając rękę chłopaka ze swojego uda. Blondyn tylko się zaśmiał i z piskiem opon zatrzymał mój samochód przed domem ostatniego członka rady. Cały ranek i część południa zajęło nam sprawdzanie czy Rada zastosowała się do poleceń mojego wuja.  Obeszliśmy niewielki budynek z czerwonym dachem dookoła, sprawdzając przy tym każde potencjalne wejście, którym mógłby dostać się Caleb bądź jeden z jego pomocników.
-Wydaje się bezpiecznie. - stwierdził Blackwell przeciągając się leniwie, ukazując przy tym gumkę od bokserek. Na ten widok mimowolnie się uśmiechnęłam, a na moich policzkach wykwitł rumieniec.
-Wracamy. – zdecydowałam. - I tak długo nam to zeszło.
Jake prychnął zajmując miejsce po stronie kierowcy i sprawnie włączył się do ruchu.
-Gdyby ta cała Benson nie narobiła hałasu jak mnie zobaczyła skończylibyśmy dużo wcześniej. - mruknął Jake przejeżdżając na czerwonym świetle. Zachichotałam cicho na wspomnienie energicznej staruszki, która zaczęła okładać Blackwella parasolką, kiedy zobaczyła, że kręcimy się po jej podwórku. Blondyn zerknął na mnie kątem oka i uśmiechnął się szeroko.
-Fajnie dziś było. - przerwał ciszę Jake przepuszczając na przejściu kobietę z wózkiem. - Mógłbym się przyzwyczaić do spędzania z Tobą dni.
-Ja też. - odparłam przekręcając się tak, żeby siedzieć do niego przodem. - Po pojmaniu Donovana będziecie mieli czystą kartę, więc nic nie będzie stało na przeszkodzie.
Blackwell z westchnieniem pokręcił głową i zasępił się.
-Poczekasz na mnie 150 lat? - zapytał, a w jego głosie zabrzmiał smutek. Dopiero wtedy przypomniałam sobie o szczegółach umowy między chłopakami, a Radą. Oparłam głowę o zagłówek i zapatrzyłam się na jego profil.
-Dlaczego nie poprosisz żebym wyjechała z Tobą? - moja uwaga najwyraźniej bardzo go zdziwiła, ponieważ samochodem mocno szarpnęło, kiedy zamiast sprzęgła nacisnął hamulec. Jake zaklął cicho i ruszył dalej. Przygryzłam wargę i powróciłam do swojej poprzedniej pozycji. Po co go o to zapytałam? Pewnie on wcale nie chce żebym z nimi jechała, w końcu prawie się nie znamy. Resztę drogi pokonaliśmy w milczeniu, każde z nas zatopione we własnych myślach.  Nie zauważyłam, kiedy zajechaliśmy na parking posterunku, a Jake zgasił silnik. Pospiesznie odpięłam pasy i chwyciłam klamkę.
-Poczekaj. – poprosił cicho chłopak. Spojrzałam na niego przez ramię, siedział ze spuszczoną głową z dłońmi na kierownicy, a wzrok wbił w kolana. Wyprostowałam się na siedzeniu i czekałam, aż będzie kontynuował. - To nie tak, że nie chcę żebyś jechała. - zaczął drżącym głosem. - Ale nie mogę Cię o to prosić. Masz tu rodzinę, prace, przyjaciół. Nie chcę żebyś dla mnie z tego rezygnowała.
Prychnęłam cicho zaciskając usta.
-Pomyślałeś może, że ja chce z Tego zrezygnować? - zapytałam nie patrząc na niego. - Życie to nie jest bajka Jake, to wybory, jakich musimy dokonać. Czasami żeby coś zyskać trzeba zrezygnować z czegoś innego. - Blackwell dalej milczał nie zaszczycając mnie ani jednym spojrzeniem. Niewiele myśląc nachyliłam się i pocałowałam go w policzek. - Wrócimy do tej rozmowy. - mruknęłam i wysiadłam z samochodu.
Kiedy tylko przekroczyliśmy próg posterunku wiedziałam, że coś jest nie tak. Jessie rozmawiał z kimś przyciszonym głosem przez telefon, brwi miał zmarszczone jakby się nad czymś intensywnie zastanawiał. Jamie siedział przy jednym z komputerów, co jakiś czas przeklinając pod nosem, a Matt pochylał się nad nim ze zmartwioną miną. Cody siedział wraz z Pieterem na krzesłach pod ścianą. Mój wujek wyglądał na zdruzgotanego, pierwszy raz widziałam go w takim stanie.
-Co się stało? - zapytałam podchodząc bliżej. Mattias wyprostował się i szybko do nasz podszedł.
-Evelyn zniknęła. - powiedział z powagą. - Wracała sama z domu Sienny, na poboczu znaleźliśmy samochód ze zniszczonym tyłem, a na ulicy było trochę krwi.
Poczułam jak nagle kręci mi się w głowie i robi się ciemno przed oczami. Na szczęście Jake stał tuż za mną i podtrzymał mnie w pasie żebym nie upadła.
-Chcesz usiąść?- zapytał zmartwiony chłopak. Pokręciłam głową i zwróciłam się do Jessiego, który właśnie skończył rozmawiać.
-Dasz radę ja znaleźć? - chłopak wzruszył ramionami i usiadł obok ojca mojej przyjaciółki.
-Rozmawiałem z Troyem. - oznajmił. - Weźmie tyle osób ile będzie mógł i przeczesze całe miasto. Lily przeszukuje miejski monitoring, może zdobędzie nagrania z okolicy gdzie znaleźliśmy samochód.
-Zostawili jakąś wiadomość? - odezwał się Jake zerkając na swojego brata. Młodszy Blackwell pokiwał głową nadal zawzięcie stukając w klawiaturę.
-Taa. - Jamie odezwał się po chwili. - Ale oczywiście jest zaszyfrowana, staram się ją odczytać.
Jessie zerwał się nagle na równe nogi i z impetem kopnął w jedno z krzeseł. Mebel przegrał starcie z rozwścieczonym wampirem, przeleciał przez cały pokój i rozpadł się na kawałeczki.
-Po, jaką cholerę pozwoliłem jej jechać samej? - jego rozwścieczony głos przyprawił mnie o ciarki. - Wiedziałem, że ten skurwiel gdzieś się czai.
-Nawet gdybyś spróbował to i tak byś jej nie powstrzymał. - zauważył Jake podchodząc do przyjaciela. - Znasz ją.
Pieter również wstał i podszedł do Jessiego.
-Nie ma, co się obwiniać. - stwierdził spokojnie. - Teraz trzeba ją odnaleźć za wszelką cenę. Nasi ludzie też będą mieli oczy szeroko otwarte.
Reed pokiwał głową i przysiadł na krańcu biurka, dłonie zacisnął na blacie tak mocno, że drewno zatrzeszczało. Jake położył mu rękę na ramieniu i uścisnął w geście pocieszenia. Uśmiechnęłam się smutno, podeszłam do nich i usiadłam obok bruneta trącając go ramieniem.
-Znajdziemy ją. - bardziej niż jego starałam przekonać do tego samą siebie. Jessie uśmiechnął się do mnie z wdzięcznością.
W pomieszczeniu znowu zapadło milczenie, które zakłócało tylko stukanie w klawiaturę Jamiego. Nikt nie chciał się odezwać, żadne słowa nie zdołałyby nas pocieszyć w tej sytuacji. Evelyn. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, jak wiele radości wnosiła ona w naszą akcję. Bez niej, jej odważnych strojów i ciętych komentarzy zrobiło się pusto i szaro na posterunku. Nagle Jamie zerwał się z miejsca z triumfalnym okrzykiem. Wszyscy spojrzeliśmy na niego.
-Jestem geniuszem! – krzyknął zapisując coś na małej żółtej karteczce. – Jestem kurwa niesamowity!
-Później będziesz się sobą zachwycał. – warknął Jessie mrużąc groźnie oczy. – Co to za wiadomość?
-To nie wiadomość. – odparł młodszy Blackwell. – To adres.
Reed uniósł dłoń i podmuch wiatru wyrwał blondynowi karteczkę z rąk.
-Weststreet 267? – zdziwił się brunet podając świstek papieru Pieterowi. – Nie słyszałem o takiej ulicy.
-To stara nazwa. – mruknął Blood. – Teraz są tam stare magazyny i ruiny fabryki. Nic tam nie ma od bardzo wielu lat.
-Myślicie, że oni tam będą razem z Evelyn? – pytanie skierowałam do Pietera i Jessiego. Mężczyźni spojrzeli po sobie, ale głos zabrał mój wujek:
-Możliwe, ale musimy mieć też na uwadze to, że może być to pułapka.
-Czy to ważne?- zirytował się Jamie. – Jedziemy!
-Tak. – zgodził się Jessie. – Nie wiem jak pan, ale moi ludzie i ja ruszamy od razu.
Ojciec Evelyn wahał się przez chwilę, po czym pokręcił głową.
-Nie mogę, muszę poinformować o wszystkim żonę i Radę.
-Rozumiem. – powiedział Jessie. – Damy sobie z tym radę. Jamie, Jake idziemy. – Chłopcy ruszyli w stronę drzwi i kiedy byli już przy wyjściu chrząknęłam głośno. Reed odwrócił się z wysoko uniesionymi brwiami.
-Chyba nie chciałeś mnie zostawić Jess? – zapytałam wyginając kąciki ust ku górze. Podeszłam wolnym krokiem od przywódcy Piekła. – Ona jest dla mnie równie ważna jak dla Ciebie.
Przez chwilę patrzyliśmy sobie w oczy, po czym Reed skinął głową.
-No dobra, ale masz się nie wychylać. 


***
Witajcie, moi drodzy czytelnicy po tej nieco długiej przerwie. Niestety zarówno Sekretna jak i ja miałyśy ostatnio dużo nauki. Jednak Sesja już skończona, a ja wracam do was z nowym rozdziałem. 
Data dodania dzisiejszego rozdziału nie jest przypadkowa, bowiem dokładnie rok temu 16.02.2014 r na tym blogu pojawił się Prolog! 
Rok-12miesięcy-365 dni-8760godzin-525600 minut-3153600 sekund- ponad 18000 wyświetleń- 30 postów. 
Dziękujemy za to, że poświęciliście nam ten czas. Za to, że za każdym razem wracacie po nową porcję przygód Evelyn, Sandry, Jessiego, Jamiego i Jake'a. 
Każdy wasz komentarz, opinia , zostawiony ślad pod rozdziałem jest dla nas siłą napędową do tego żeby dalej brnąć w tą historię, wymyślać coraz to nowe wątki. 
Bez was nie byłoby tej historii ;) 
To co? Może postaramy się dobić do drugiej rocznicy? 
Pozdrawiamy 
Sekretna i Karolina S