sobota, 13 września 2014

4-5 maja, pisała Evelyn

Zaparkowałam swoim motorem na parkingu przed stacją benzynową. Weszłam do środka za kim i obie usiadłyśmy przy małym stoliku w barze.
-Coś podać?-Spytała ubrana w skąpy strój kelnerka, nawet na nas nie patrząc.
-Dwie kawy.-Poprosiła grzecznie Kim. Wpatrywałyśmy się w pustą ulicę za oknem.
Po kilku minutach ta sama dziewczyna przyniosła nam zamówienie a my podziękowałyśmy grzecznie. Powoli zaczynało się ściemniać a bar pustoszał i oprócz nas zostało w nim tylko dwóch meneli, próbujących poderwać ścierającą puste stoliki kelnerkę. W końcu po dwudziestu minutach oczekiwania na horyzoncie pojawiła się wojskowa furgonetka. Przed nią i za nią jechało po dwa motory czyli tyle, ile podejrzewaliśmy.
-Już jadą.-Mruknęłam poprawiając słuchawkę którą miałam w uchu.
Założyłam kaptur i wręczając kelnerce dziesięć dolców wyszłam z baru. Odpaliłam papierosa czekając, aż furgonetka spokojnie przejedzie, po czym gasząc niedopałek butem dałam znak Kim, że pora ruszać. Odpaliłam motor i wolno wyjechałam na drogę. Jechałyśmy kilkadziesiąt metrów za motorami, kiedy w słuchawce odezwała się Lily, która pilnowała wszystkiego z Piekła.
-Zorientowali się, ze coś jest nie tak...-Powiadomiła nas od razu. Przyśpieszyłam nieznacznie.-Odcięłam im połączenie i nie mogą powiadomić najbliższych patroli. Macie jakieś siedem minut.
-Damy radę.-Mruknęłam jej w odpowiedzi i pokiwałam głową w stronę Kim.
Dziewczyna wyjęła z za kurtki czarny karabinek który połyskiwał lekko w świetle księżyca. Ja zrobiłam to samo i ponownie przyśpieszyłam tak, że po chwili znajdowałam się już kilka metrów od furgonetki. Kiedy tylko wjechałyśmy do lasu, usłyszałyśmy pierwsze strzały. Wycelowałam i strzeliłam kilka razy w osobę jadącą przede mną. Motor zachwiał się i chwilę potem rozbił się na środku drogi. Strzeliłam jeszcze parę razy do osoby leżącej w kałuży krwi podczas gdy Kim sprawnie unikała kolejnych pocisków ze strony kierowcy drugiego motoru. Jadący przed nim wóz przyśpieszył, jednak z przodu zajechali mu drogę Jamie i Jake. Po chwili usłyszałam głośny huk a jeden z jadących przed furgonetką motorów przekoziołkował się i wpadł jej pod koła. Kierowca nie wyhamował i przejechał po leżącej na drodze osobie. Za mną rozległy się strzały i kolejny czarny ścigacz prowadzony przez policjanta leżał połamany w rowie. Ostatnim, który został, zajął się Jake, który podpalił jadącego na nim mężczyznę. Ten zaczął się szamotać w wyniku czego stracił panowanie nad kierownicą i zjechał do rowu, gdzie po chwili nastąpił wybuch baku z paliwem. Nagle do jadącej tuż przede mną Kim zaczął strzelać jakiś mężczyzna, który wychylił się z wojskowego wozu. Jedna z kul trafiła w przednie koło motoru dziewczyny a ta w ostatniej chwili spadła z niego i poturlała się po asfalcie. Podjechałam do niej i wyciągnęłam rękę w jej stronę. Poobijana i krwawiąca z czoła Kim wsiadła szybko na motor i przytuliła się do moich pleców. Zostałyśmy w tyle, gdyż strzały kierowane w naszą stronę nie ustępowały. Po chwili na dachu furgonetki zaczęła formować się postać Jessiego trzymającego w prawej ręce spory nóż. Ukazał śnieżnobiałe zęby w cwaniackim uśmieszku i wskoczył do wozu, który chwilę potem zjechał na drugi pas, gdyż kierowca najpewniej siłował się z Reedem. Minęliśmy tablicę z napisem "Subun" czyli nazwą miasta, do której wóz miał dostarczyć sporą sumę gotówki. Niestety, te pieniądze nigdy tam nie dotrą. Jessie który teraz kierował wozem skręcił w jedną z leśnych dróg i zgasił samochód. Otworzył drzwi, ale zanim wysiadł wyrzucił ze środka dwa zakrwawione ciała. Jedno należało do mężczyzny, drugie do kobiety. Dwoje wampirów.
-Macie niecałe dwie minuty.-Poinformowała nas w słuchawce Lily.
Felix i Kim sprawnie poradzili sobie ze wszystkimi zamkami a Lin już podjeżdżał obok swoim Nissanem. Jessie otworzył drzwi na oścież a naszym oczom ukazała się cała paka wozu, po brzegi wypełniona pieniędzmi.
-Po pięćdziesiąt tysięcy w paczce.-Stwierdził szybko Jake, który już wynosił kasę z wozu.-Kocham tę robotę.-Przyznał robiąc sobie wachlarz z kilku banknotów.
-Nie baw się, tylko pomóż.-Upomniał go Jessie z krzywym uśmieszkiem na ustach, pakując pieniądze do materiałowego worka. Podał mi dwa pełne, żebym zaniosła je do bagażnika czerwonego Nissana. Po chwili cały samochód zapełniony był już gotówką a pieniędzy w furgonetce nadal trochę było. Wolałam w tej chwili nie myśleć, ile łącznie może tego być.
-Dwa radiowozy jadą w waszą stronę.-Odezwała się ponownie syrena w słuchawce.-Macie niecałe pół minuty.
-Dobra, Lin, Kim i Felix, zabierajcie się już stąd. My zaraz dojedziemy.-Nakazał Reed upychając kasę w schowku swojego motoru. Kim zabrała mój, wiec ja zabrałam się z Jessem. Kiedy wyjechaliśmy na drogę, zauważyłam w oddali radiowozy. Uniosłam jedna rękę a stojące obok drogi dwa drzewa zachwiały się a chwilę potem legły wzdłuż jezdni, zagradzając ją. Jessie spojrzał na to co zrobiłam i pokręcił głową. Przylgnęłam do niego mocniej, kiedy wracaliśmy do domu. Zbliżaliśmy się już do Recordii, kiedy w słuchawce usłyszałam głos Jakea.
-Ej mamy mały problem...
-Jedzie na nas z dziesięć radiowozów...Ty to nazywasz małym problemem?-Przerwał mu Jamie.
-Jak to...Nie widzę nic...Ej, radiowozy to nie wasz jedyny problem. Z tyłu nadlatują dwa helikoptery.
Rzeczywiście, po chwili w oddali zobaczyłam coś na kształt ogromnych owadów lecących w naszą stronę.
-Poddajcie się, to nikomu nie stanie się krzywda!-Usłyszałam dźwięk dochodzący z góry.
-Tsa, jasne.-Mruknął Jessie i zawrócił motor tak, że stanęliśmy oko w oko z dwoma maszynami.
Zsiadł ze ścigacza i uniósł ręce do góry w geście poddania się. Nagle zaczął wiać tak silny wiatr, ze z trudem utrzymywałam się na nogach. Jessie podniósł ręce jeszcze wyżej a wiatr wzmógł się jeszcze bardziej. Jeden z helikopterów zachwiał się w powietrzu i zderzył z drugim. Z impetem uderzyły o ziemię i eksplodowały. Pochyliłam się kiedy odłamki zaczęły spadać obok nas. Reed dał mi tylko całusa i wsiadł z powrotem na motor po czym ruszyliśmy szybko w stronę chłopaków. Już z daleka widać było Wielką ścianę ognia i latające w powietrzu samochody. Na drodze leżało kilka rozszarpanych ciał a Felix biegał między nimi pod postacią ogromnego wilka.
-Robimy ognisko!-powiadomił nas wesoło Jake.-Wolicie pieczonego wampira czy wilkołaka?-Spytał siedząc na zgaszonym motorze.
Zaśmiał się głośno, odpalił swoją maszynę i wjechał w płomienie, nakazując nam byśmy zrobili to samo. Przyjemnie było przejeżdżać przez ogień, dotykać go i czuć jak mnie oplata, a przy tym nie być wcale poparzonym. Wjechaliśmy w leśną drogę skąd udaliśmy się na stare lotnisko i tunelem do Piekła. Zaparkowaliśmy motory a kilkoro ludzi przyszło pomóc przenieść kasę do sejfu, gdzie chłopaki mieli ją policzyć i każdemu dać po części.
Poszłam do sypialni Reeda i dopiero kiedy rozsiadłam się wygodnie na jego łóżku zrozumiałam, jak bardzo jestem zmęczona dzisiejszym dniem. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu, Nadal żadnych wieści od Sandry. Pomyślałam nad całym dzisiejszym dniem. Uwielbiałam to robić. Zabijać, walczyć. Wtedy mogłam pozwolić ujawnić się naszym pierwotnym instynktom. Bo wampiry były stworzone do walki i zabijania. Jesteśmy drapieżnikami i to jest smutna prawda.
Nagle naszła mnie nieodparta chęć na skosztowanie choćby kropli krwi prosto z żyły. Wstałam zmęczona i poszłam do piwnic, gdzie chłopaki trzymali świeże żarcie. Nie powinnam korzystać z ludzi bez wyraźniej potrzeby. I tak regularnie spuszczają z nich krew. Traktowanie ludzi przedmiotowo nie jest tu dla nikogo większym problemem. Są jak zwierzęta. W drugim wymiarze to my mamy nad nimi kontrolę. Odsunęłam ciężkie kamienne drzwi a w moje nozdrza uderzył zapach pysznej świeżej krwi. W postawionym obok fotelu siedział jakiś blondyn całujący w szyję ludzką dziewczynę. Dopiero kiedy się od niej odsunął zauważyłam jego czerwone oczy i wielkie zakrwawione kły.
-Niedawno była dostawa.-Wskazał na zakratowane drzwi po lewej. Pokręciłam przecząco głową i skręciłam do jednej z cel.
-Ja tam wole stare zabawki.-Mruknęłam z uśmiechem na ustach.
Otworzyłam ciężkie nawet jak dla mnie drzwi i weszłam do środka. Mój wzrok od razu powędrował w stronę skulonego, chudego chłopaka, przykutego za kostkę do ściany. Był moim ślicznym zwierzakiem i pierwszą miłością. Chociaż po prawie półtora roku stwierdzam, ze to nie była wcale miłość, a zauroczenie. Był słodki, kiedy poznałam go w pierwszym wymiarze. Wysportowany, wysoki, wygadany. Miał piękne zielone oczy i blond loki sięgające mu do uszu. To było zanim jeszcze związałam się z Jessiem, którego naprawdę kochałam. Loki, bo tak nazwałam swojego blondynka, był jedynie moją zabawka i świeżą porcją krwi co jakiś czas. Dodatkowo uzależniłam go od swojej.
-Dzień dobry!-Przywitałam się wesoło.
Chłopak patrzył na mnie ze strachem, kiedy zbliżałam się do niego obnażając kły. Miał na sobie jedynie czarne, porwane dżinsy. Przejechałam paznokciem po jego torsie i uśmiechnęłam się szerzej. Mimo brudu panującego w całym pomieszczeniu, chłopak był czysty i pachniał jakby dopiero co wyszedł z pod prysznica. Brudnego nawet bym go nie tknęła. Przejechałam ręką po jego blond loczkach.
-Dasz mi dziś to, czego chcę?-Spytałam pochylając się nad jego uchem.
Chłopak drżał na całym ciele, ale mimo to wyciągnął nadgarstek w moją stronę. Spojrzałam swoimi czerwonymi teraz oczami w jego i dostrzegłam w nich czyste przerażenie. Podobno wypijanie krwi z człowieka jest dla niego bardzo bolesne. Do tego rany długo nie chcą się goić.
Zatopiłam kły w nadgarstku chłopaka i zaczęłam łapczywie wysysać z niego krew łącznie z jego życiem. Poczułam jeszcze większą satysfakcje kiedy blondynek pisnął głośno, osuwając się na ziemię. Spróbował wyrwać mi się, co nie było dobrym pomysłem. Spoliczkowałam go i przyciągnęłam za włosy do siebie, po czym wpiłam się agresywnie w jego szyję. Czułam jak sodka, życiodajna ciecz spływa mi do żołądka. Po wcześniejszym zmęczeniu nie było nawet śladu. W ostatniej chwili odsunęłam się od chłopaka, chcąc zostawić go przy życiu jeszcze na jakiś czas. Popatrzyłam jak jego ciało drży niczym galareta i spojrzałam na jego twarz. Był nieprzytomny. Rozcięłam sobie lekko nadgarstek i wlałam kilka kropel swojej krwi do jego ust. Po chwili chłopak zaczął dławić się a ja odsunęłam się od niego nieco w obawie, że na mnie zwymiotuje, co czasami się zdarzało. Nadal drżał, ale odwrócił twarz w moją stronę.
-Jeszcze...-Szepnął patrząc na mnie ślicznymi, wręcz dziecięcymi oczami. Pokręciłam przecząco głową i wstałam kierując się w stronę drzwi.-Błagam...-wyciągnął rękę w moją stronę.

-Niedługo do ciebie przyjdę-Obiecałam uśmiechając się szyderczo.-A wtedy pobawimy się dłużej i może dostaniesz ode mnie coś więcej.-Zamknęłam za sobą ciężkie drzwi i odchodziłam wsłuchując się w ciche łkanie chłopaka. 
*  *  *
Po dość długiej przerwie ale wreszcie jest! I tak się zastanawiam, ile was tu jeszcze zostało...Są czytelniczki, od których komentarze pojawiają się pod każdym postem, od reszty sporadycznie. jak będzie dużo komentarzy po następny rozdział już w następny weekend, jeśli nadal będzie 4 czy 5, to najpewniej dopiero za 2 tygodnie. Życzę miłej lektury :) 
Sekretna  

10 komentarzy:

  1. Świetny rozdział :D
    Czekam na nn i mam nadzieję, że pojawi się w następny weekend XD

    OdpowiedzUsuń
  2. Boski rozdział ! Czekam na kolejny! 💙

    OdpowiedzUsuń
  3. Czekam na kolejny rozdział i ma być tak cudowny jak ten...

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział. Czekam na kolejny i mam nadzieję, że pojawi się niedługo.
    Pozdrawiam Zizi.

    OdpowiedzUsuń
  5. Mi rozdział bardzo się podoba. Jest pełen akcji. Szkoda tylko, że tak szybko go przeczytałam! Potwornie przypadł mi do gustu c;

    OdpowiedzUsuń
  6. super! choc nie podoba mi sie co zrobila z tym chlopakiem na koncu. Czekam z niecierpliwoscia a rozdzial z POV Sandry! pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Na początku tak akcja pędziła, że aż obawiałam się, co za chwilę się stanie. Serio, już podejrzewałam czyjąś śmierć, czyjeś uwięzienie lub poważną ranę (to zanim uświadomiłam sobie, że w końcu są wampirami i nic im się nie stanie XD) Naprawdę, ta banda jest bardzo odważna i kiedyś ta ich pewność siebie może doprowadzić ich do zguby. Oby nie!!
    W ogóle po raz milionowy napiszę, że genialnie tworzysz sceny akcji. Kurdę, ale się powtarzam. Ale to nie moja wina, że to prawda, prawda? :D
    Wow, Evelyn jest strasznie brutalna... Choć juz wczesniej były fragmenty, jak kogoś atakowała, nie wstrząsnęły mną tak jak ten. Przeraził mnie moment, w którym potraktowała przedmiotowo tego chłopaka, w którym kiedyś się zadurzyła. Choć tylko przeczytałam o nim jeden krótki fragment, zaciekawiła mnie ta postać. Szkoda, że jest więziony przez wampiry. Każdy człowiek zasługuje na swoje własne życie, a nie uzależnienie od innych. Przecież on nie jest zabawką! Chciałabym, by Evelyn i pozostałe wampiry zrozumiały kiedyś, że robią źle. Wiem, że prawdopodobnie się to nie stanie, skoro są tak potężni i mają władzę, ale chciałabym :D
    Czekam co będzie z Sandrą. Ogromnie mnie to ciekawi!
    Pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny rozdział :)
    Czekam na nn

    OdpowiedzUsuń