sobota, 2 sierpnia 2014

1 maja, pisała Evelyn

Przez ostatnie dni mało rozmawiałam z Sandrą. Chyba wszyscy byli zajęci przygotowaniami do egzekucji Jakea. Władze Recordii starały się, żeby wszystko poszło zgodnie z ich planem a my przeciwnie. To nie była akcja jak każda inna, bo tutaj chodziło o życie jednego z nas, więc wszyscy uwijali się jak mrówki. Nie wspominając o Jamiem, który co chwilę opieprzał kogoś za byle co.
Uśmiechnęłam się pod nosem widząc jak kolejni goście wchodzą na plac i siadają w specjalnej loży, którą zajmowali tylko członkowie rady i ich rodziny, oraz goście honorowi. Obok mnie siedziała moja mama a jedno miejsce dalej tata. Po drugiej stronie przysiadł się James Pierce wraz z żoną i dwiema córkami. jedną z nich znałam dość dobrze, bo uczyłyśmy się w tej samej klasie. 
-Witaj!-Powitała mnie Olivia swoim przesłodzonym głosem. Skinęłam tylko głową. Nie miałam czasu ani chęci na rozmowę z tą fałszywą suką.-Nie uważasz, że to ekscytujące?-Spytała rozglądając się po zebranych. Spojrzałam na nią, nie kryją zdziwienia. 
-Co uważasz za ekscytujące?-Spytałam bez cienia grzeczności w głosie.-Zabicie człowieka na oczach połowy miasta? To upokarzające, nie ekscytujące.-Założyłam ręce na piersi. 
-Zasłużył sobie na to. On zabijał innych ludzi i nie stosował się do panującego prawa. Ooo, patrz, prowadzą go!-Krzyknęła chichocząc cicho. Miałam ochotę porządnie jej przywalić, tak od serca.    
Rzeczywiście kilka minut przed dwunastą na placu pojawiło się sześciu strażników prowadzących Jakea. Nie wyglądał jak wtedy, kiedy ostatni raz się z nim widziałam. Był niezwykle blady i chudy a w jego oczach nie było tej co zwykle radości. Przez chwilę wydawało mi się że jest przestraszony, ale kiedy stanął na środku specjalnie na tę okazję przygotowanego podwyższenia zrozumiałam, że jest po prostu zły. Spojrzał na wujka Evansa siedzącego kilka miejsc od nas. Mimo urządzeń blokujących jego zdolności kiedy ich spojrzenia się zetknęły widziałam w jego oczach małe płomyczki. Jakby chciał go po prostu zniszczyć. Spojrzałam kątem oka na Evansa ale on tylko uśmiechnął się krzywo.
Mój ojciec wstał i zaczął ponownie odczytywać akt oskarżenia i wyrok sądu skazujący Blackwella na śmierć. Mało z tego mnie interesowało bo przecież byłam na rozprawie, więc widziałam i słyszałam już to wszystko. Na koniec tata zaczął wygłaszać mowę na temat obowiązku przestrzegania prawa i kar za jego ignorowanie. Tylko wtedy Jake uśmiechnął się przez chwilę a mi w oczach mimowolnie stanęły łzy. Wytarłam je szybko, żeby nikt się nie zorientował. Ojciec skończył przemawiać i skinął głową na strażników stojących przy wejściu na plac.
Tłum stojących przed podium ludzi rozstąpił się kiedy ukazała się wysoka, ubrana w czarny płaszcz postać. Na głowę miała nasunięty kaptur tak, że zakrywał jej całą twarz. Nikt nie znał tożsamości tej osoby, ale plotki mówiły że to najstarsza z pośród żyjących istot. Zawsze to ona wykonywała egzekucje na skazanych. Patrzyłam jak powoli wchodzi po drewnianych stopniach i staje kilka kroków przed Blackwellem. Sięgnęła pod płaszcz i po chwili w jej dłoni odzianej w czarną rękawiczkę zauważyłam mały pistolet. Sprawiał wrażenia niegroźnego, ale każdy wiedział, co się w nim znajduje. Jeden nabój drewniany, nasączony trucizną. Śmierć bardzo bolesna, ale pocieszające jest to, ze cierpi się tylko od dziesięciu do piętnastu sekund. Znaczy...To powinno być pocieszające. Tajemnicza postać zwróciła głowę w stronę zegara wiszącego na najwyższej wieży ratusza. Też spojrzałam w tamtą stronę. Za pół minuty miała wybić dwunasta. Popatrzyłam na Jakea, który klęknął przed nią i pochylił głowę do dołu. Trzy...Dwa...Jeden...
W chwili, w której zegar zaczął wybijać dwunastą nad podium przeskoczył Ogromny wilkołak, łapiąc przy tym osobę w czarnym płaszczu. Chwilę potem stojący na podwyższeniu strażnicy zaczęli sami się przewracać. Kulili się leżąc na deskach a w powietrzu powoli zaczęła formować się znajoma mi postać rozbawionego Jessiego. Rzucił w stronę Lily pęk kluczy a ta szybko rozkuła Jakea. Widok uśmiechu na jego twarzy był bezcenny. Płomyczki w jego oczach zabłysły złowrogo a w dłoniach pojawiły się dwie ogniste kule. Jego włosy płonęły, podobnie jak podium na którym stał. Wszyscy zaczęli krzyczeć i w panice kierować się w stronę wyjścia. Tylko ja stałam i przyglądałam się temu z uśmiechem.
-Evelyn!-Krzyknęła w moją stronę mama, a ja dopiero wtedy zorientowałam się, że stoi z wycelowanym w Jessiego pistoletem.
-Nie!-Wydarłam się unosząc ręce do góry a stojące za mamą drzewo przechyliło się, przewracając kobietę. Broń wystrzeliła gdzieś w powietrze a ona spojrzała na mnie, przywalona sporych wielkości gałęzią.
Wtedy zrozumiałam, że ten czyn mnie wydał. Moja matka dowiedziała się, że posiadam moc podobną do Jakea. Nie zastanawiając się długo wyjęłam z mojej torebki dwa glocki i dzięki wampirzej szybkości już po chwili znalazłam się obok Chłopaków. Jamie bawił się kilkoma strażnikami, żonglując nimi w powietrzu niczym plastikowymi piłeczkami. Kiedy już mu się to znudziło, z impetem rzucał nimi na ziemię, gdzie błyskawicznie ich ciała zapalały się pod wpływem zdolności Jakea. Lionell stał na balkonie na jednym z wyższych budynków i machał w powietrzu czarną laską z której wydostawały się małe iskierki a ludzie na których one spadły padali na ziemię jak martwi. Felix cały zakrwawiony nadal pod postacią wilka warczał nad porozrywanym ciałem jednej ze strażniczek, natomiast Jessiego wypatrzyłam tuż za podium. Przed nim stał Cody, celując do niego z pistoletu.
-Poddaj się!-Usłyszałam drżący głos młodszego z braci Reed.
-Cody, uspokój się...-Mówił do niego Jessie, wyciągając rękę w jego stronę.
-Uspokoję się, kiedy w końcu z powrotem trafisz do zasranej celi tam, gdzie twoje miejsce!-Wrzasnął chłopak.-Nie męczą Cię wyrzuty sumienia? Nie mówię już o tych ludziach, których zabijasz teraz, ale o naszej własnej matce! Nie żałujesz, że ją zabiłeś?-Spytał z wyrzutem.
-Kiedy ja wcale nie zabiłem mamy...
-Kłamiesz!-Przerwał mu wściekły Cody.-Zawsze kłamiesz! Taki już jesteś! Wszystko jest dla ciebie jebanym żartem! Ale kiedyś to się skończy, przyrzekam Ci...-Chłopak zawisł na bluszczu zwisającym z jednego z drzew. Pnącze obwinęło mu się dookoła kostki i Reed wisiał do góry nogami, szamocząc się jak opętany.
-Chodź!-Krzyknęłam w stronę Jessiego, kiedy dzięki moim umiejętnościom kolejne bluszcze oplatały ciało chłopaka. Po chwili wyglądał już jak larwa w kokonie.
Zaczęliśmy biec drogą zrobioną przez Jakea. Po obu stronach wysokie płomienie odgradzały nas od strzałów i strażników. O dziwo kiedy włożyłam rękę do ognia, ten wcale mnie nie parzył. Biegłam za Reedem chcąc jak najszybciej znaleźć się w samochodzie. Nagle kilka metrów od nas na ziemię padł wujek Rune. Nad nim stał rozwścieczony Jake. Cały płonął. Kopnął Evansa z całej siły a ten tylko jęknął głośno. Po chwili mężczyzna zaczął krzyczeć, kiedy na jego ciele pojawiły się pierwsze płomienie. Jake podpalił ojca Sandry.
-Jake, nie!-Krzyknęłam próbując dostać się do mężczyzny. Blckwell podniósł na mnie wzrok i uśmiechnął się złowrogo. Zamachnął się w moją stronę i posłał całą serię ognistych pocisków przed którymi uratował mnie Jamie, spychając mnie na bok.
-Szaleje, bo za długo miał blokady. Jego moce wariują a on sam nie panuje nad nimi. Nie myślałem, że to powiem, ale potrzebujemy Sandry.-Popatrzył na brata, który właśnie podpalał wieżę ratusza.-Tylko ona może go powstrzymać.-Kiwnęłam głową.
Podczas gdy Jamie próbował odciągnąć brata od centrum miasta ja szukałam Sandry, co w całym tym bałaganie wydawało się prawie niemożliwe. W końcu po kilku minutach znalazłam ją siłującą się z jakąś wilczycą. Moja siostra widząc mnie strzeliła przeciwniczce w nogę tak, żeby jej nie zabić a tylko zranić boleśnie. Upewniwszy się że nikt znajomy nie zwraca na nas większej uwagi ruszyła w moją stronę.
-Musisz powstrzymać Jakea. -Wyjaśniłam szybko biegnąć w stronę uliczki, w której ostatnio widziałam braci Blackwell.
 Nie trudno było ich znaleźć. Wystarczyło tylko iść w stronę największych płomieni. Sandra jakby podświadomie wiedziała co musi robić, kiedy tylko zobaczyła młodszego Blackwella broniącego się przed ognistymi kulami ciskanymi w jego stronę przez starszego, od razu uniosła ręce do góry. Przez chwilę nic się nie działo ale potem jakby z nikąd pojawiła się ogromna fala, zalewająca całą ulicę w tym Jakea. Chłopak walczył przez chwilę z wodą, ale jego moce szybko słabły i po chwili leżał nieprzytomny na chodniku. Nie wiadomo, skąd pojawił się Jessie i przy pomocy Jamiego ułożył Jakea na tylnym siedzeniu samochodu. Wskazał na Sandrę, żeby wsiadła do auta ale ona pokręciła przecząco głową.
-Muszę tu zostać, inaczej nabrali by podejrzeń.-Wyjaśniła szybko zanim zniknęła w jednej z uliczek.
Wsiadłam na tylnym siedzeniu ferrari i ułożyłam głowę nieprzytomnego Jakea na swoich kolanach. Był cały mokry, ale już z nami. Uśmiechnęłam się pod nosem. Milczeliśmy wszyscy przez całą drogę. Wiedziałam, że Jamie martwi się o niego, ale ze względu na swój charakterek nie okaże tego. Przynajmniej nie przy nas. Po godzinie, kiedy w końcu dojechaliśmy do piekła Lin zaniósł nadal nieprzytomnego chłopaka do jego pokoju.
-Jest po prostu wykończony. Przeżyje.-Wyjaśniła Lily po obejrzeniu chłopaka. Jamie nie czekając na pozwolenie wszedł do pokoju i zamknął drzwi na klucz.
Było kilkoro rannych, na szczęście obyło się bez ofiar śmiertelnych. Przynajmniej u nas, bo w Recordii odbędą się jutro uroczyste pogrzeby zamordowanych w ataku na radę. Śmieszyło mnie to, gdyż większość była po prostu dbającymi o swój własny tyłek egoistami, na których narzekano przy każdej możliwej okazji. Ale teraz, kiedy już nie żyją, wszyscy oczywiście będą ich wspominać i mówić, jacy wspaniali byli z nich ludzie. Felix który jakimś cudem oberwał w kolano z tej broni, którą miał być zastrzelony Jake siedział teraz na kanapie i syczał głośno, cierpliwie znosząc docinki blond syreny.
-Jutro mu opowiesz, jak to cholernie boli, bo chłopak nie miał okazji się przekonać.-Parsknęła Lily widząc ranę na nodze wilkołaka. Ten zaskomlał cicho kiedy dziewczyna wyjmowała nabój i trzymając go w szczypcach pokazała chłopakowi.
-Chyba zwymiotuję.-Felix przechylił się na bok a ja szybko podałam mu stojącą obok miskę i z uśmiechem na twarzy patrzyłam na jego bladą twarz. Nawet nie zauważyłam, kiedy w drzwiach pojawiła się Sylvia wraz z Sandrą.
-Evelyn, twoja matka już wie, jakie masz moce.-Wyjaśniła szybko patrząc na mnie ze strachem w oczach.
-Wiem, wydałam się dzisiaj.-Wstałam i oparłam się o sofę.
-Ale to nie wszystko. Kilkoro ludzi widziało jak pomagasz chłopakom.-Przełknęła ślinę.-Twoja matka powiedziała, że chce dostać was żywych. Wszystkich.-Przejechała wzrokiem po obecnych w salonie Sylvii, Felixie, Jessiemu, Lily i mnie.-I wszystkich was skazać na śmierć.-Dokończyła ze łzami w oczach.
*  *  *
mam nadzieję, że rozdział nie jest aż tak kiepski, jak mi się wydaje. Przyznaję, trochę długo go pisałam, a jak już był gotowy, to byłam na wakacjach i stąd tak długa przerwa. Wydaje mi się, że kolejne powinny pojawiać się już regularnie. Ale żebyście nie myślały, że przychodzę tylko z rozdziałem, to mamy też nowy zwiastun! 


Za jego wykonanie bardzo dziękujemy Betty Gilbert. Jest świetny :*
Sekretna 

6 komentarzy:

  1. No wreszcie się doczekałam rozdziału! No i jeszcze jakiego: egzekucja i uratowanie Jakea. Czekałam na to dłuugo! Czytałam linijkę po linijce z bijącym sercem, bojąc się, że zaraz stanie się coś strasznego. Nie wierzyłam, że potrafiłybyście go uśmiercić (w każdym razie nie teraz XD), ale zawsze jest ten niepokój co wydarzy się zaraz. Wiedziałam, że zaraz wpadnie grupka wampirów i wilkołaków z zamiarem odbicia Blackwella i cieszę się, że się tak stało. Akcja była naprawdę szybka i muszę Cię pochwalić, bo ten rozdział naprawdę był tak ujmujący, iż głoszę, że chyba najlepszy ze wszystkich.
    Ale zachowanie Jakea mnie zdziwiło. Fakt, że długo był "na uwięzi", no ale tak atakować wszystkich po kolei i to tak ostro? Ej, a skoro podpalił ojca Sandry, to oznacza że zmarł? Czy jakoś cudem ocalał? I jeszcze strasznie mi się podobał moment, w którym tylko Sandra mogła uspokoić Jakea i użyła swojej mocy wody, by ugasić jego ogień. To takie metaforyczne. Ja się jaram takimi rzeczami :D
    Szkoda mi Evelyn. Oczywiście, musiała się zdradzić z mocami, by uratować Jessiego i całkowicie ją popieram. Tylko teraz musi czuć się strasznie: bo jej rodzice już wiedzą o jej sekrecie i teraz zamierzają zabić własną córkę. To jest okropne. Nie potrafię sobie wyobrazić co czuje ta dziewczyna. Ich życie diametralnie musi się zmienić, pewnie będą uciekać, chować się itp. Niestety zdaję sobie sprawę, że nie można tego zrobić wiecznie i kiedyś dojdzie do konfrontacji. Błagam, tylko nie zabijajcie Jakea! On już się za dużo nacierpiał! Pozdrawiam kochane :* Dodawajcie szybko następny rozdział!
    Co do zwiastuna, to proszę bardzo :* Starałam się mocno i cieszę się, że się Wam podoba ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. "-Nie!-Wydarłam się unosząc ręce do góry a stojące za mamą drzewo przechyliło się, przewracając moja mamę." Powtórzenie c;

    Rozdział pełen akcji, nie mogłam się od niego oderwać. Czytałam go, czytałam a tu nagle BUM i koniec! Jak tak można? No cóż, czekam na kolejne rozdziały!

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej!
    Super rozdział.
    Akcja i jeszcze raz akcja.
    Odbicie Jakea mniej więcej tak sobie wyobrażałam.
    Tylko woda jest w stanie ugasić ogień.
    Słowa Sandry na koniec były przerażające. Jak własna matka może robić takie rzeczy. Wredny babsztyl.
    Czekan na nn. Życzę weny i chęci.
    Fajny zwiastun.
    Pozdrawiam Zizi.

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej! Rozdział przeczytałam już w dniu dodania, ale widocznie byłam tak zmęczona, że zapomniałam skomentować, za co przepraszam ;)
    Jak zwykle jest niesamowity i nigdy nie potrafię przewidzieć co będzie w następnym :p Cały czas się coś dzieje i to jest właśnie ogromnym plusem tego opowiadania ♥
    Co do zwiastuna jest wręcz boski ! Bardzo podobają mi się gify z niego :)
    Jeśli mogę: skąd je bierzesz ? :) ja zawsze, kiedy szukam nie natrafiam na żadem, który by mi się spodobał ;c
    Ale wracając: rozdział jak zwykle cudowny, nie mogę się doczekać kolejnego ♥
    pozdrawiam x
    @broooksyx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gify zazwyczaj biorę z google grafika, robię jednak dopisek gif kiedy wyszukuję.. Jednak jak Betty Gilbert to robi.. Nie mam pojęcia :d

      Usuń
  5. Trafiam tu przez przypadek. Rozdział świetny, bitwa ładnie opisana, wszystko ciekawe. Postaram się wszystko przeczytać w najbliższym czasie.

    OdpowiedzUsuń