wtorek, 20 maja 2014

26 kwietnia, pisała Sandra




                Wiedziała, że to sen, gdy tylko go ujrzałam. Miał na sobie koszule w kolorze turkusowym, idealnie podkreślającej kolor jego oczu. Siedział na jednej z licznych ławek, z których rozpościerał się widok na wieżę Eiffla. Spojrzał na mnie z błyskiem w tych niesamowicie błękitnych oczach i poklepał miejsce obok siebie. Usiadłam, a on objął mnie ramieniem. Poczułam ciepło jego ciała i delikatny zapach męskich perfum.  Wiedziałam, że to moje miejsce na ziemi, właśnie tu u jego boku. Słońce świeciło nam w oczy, kiedy szliśmy za rękę przez Paryż. Nagle chłopak odwrócił mnie ku sobie i uśmiechnął się zawadiacko. Odwzajemniłam uśmiech i kiedy nasze usta się do siebie zbliżały, wyszeptałam jego imię – Jake.
Stanęłam na palcach, a moje wargi dotknęły jego warg i poczułam się niezaprzeczalnie szczęśliwa…

                Obudziłam się we własnym łóżku zlana potem. Miałam szybki, płytki oddech. Zegarek wskazywał czwartą nad ranem. Przeczesałam włosy palcami i ponownie opadłam na poduszki. Cholerna podświadomość. Teraz na pewno już nie zasnę. Jedyne, co mogło mnie teraz otrzeźwić to zimny prysznic. Powlokłam się do łazienki i tuż przed kabiną zrzuciłam spodenki i krótką koszulkę, które traktowałam, jako pidżamę i weszłam pod strumień wody.
Przyśnił mi się ten sen, bo czuję się winna, że Jake zostanie zabity. Gdybym go nie postrzeliła, nie zostałby aresztowany. Lodowate krople spływały mi po ciele przywracając jasność myślenia.  To, że całowałam się z nim we śnie nic nie znaczy, to wszystko wina mojego sumienia.
Owinęłam się ręcznikiem i podreptałam do kuchni. Nalałam sobie krwi grupy AB Rh+, mojej ulubionej i usiadłam na kanapie w salonie. Za oknem słońce powoli wznosiło się nad horyzontem rozświetlając mój pokój. Z rezygnacją ruszyłam do sypialni, aby się ubrać.
Nie lubiłam się stroić. Wygląd zawsze był dla mnie mało ważny, ale dziś chciałam wyglądać dobrze. Lepiej niż zazwyczaj. Założyłam wąskie jeansy w ciemnoniebieskim kolorze i czarny dopasowany sweter. Zrobiłam nawet delikatny makijaż. Wyszłam z domu wcześniej niż zazwyczaj, co oznaczało, że będę na komendzie jedna z pierwszych.
Parking przed posterunkiem był niemal pusty, stało na nim tylko 3 auta w tym biały pojazd Izmy Blood. Jej pojawienie się o tej godzinie nie wróżyło nic dobrego. W drzwiach powitał mnie nowy stażysta. Był wysoki i chudy. Włosy w kolorze czekolady związał w kucyk na karku.
-Jest u nas Pani Blood? – Zapytałam go, kiedy się mijaliśmy. Chłopak był wyraźnie zestresowany.
-Tak, przesłuchuje tego całego Blackwella. – Odparł. Poczułam chłód na całym ciele. Wiedziałam przecież, na czym polegają jej metody, na dodatek Jake z niej kpił na Sali sądowej.
-Gdzie są? – Starałam się, aby mój głos brzmiał spokojnie.
-W dziesiątce. – Powiedział chłopak, po czym oddalił się w kierunku parkingu. Już z daleka usłyszałam krzyk. Pełen bólu, rozdzierający męski krzyk. Nacisnęłam klamkę, ale drzwi okazały się zamknięte.
Cholera, cholera, cholera…! Oparłam o nie głowę i westchnęłam ciężko słysząc kolejny krzyk bólu.
Lustro weneckie! Ta myśl niespodziewanie wpadła mi do głowy. Ruszyłam pędem do Sali obok, z której można było obserwować przebieg przesłuchania. Krew była wszędzie. Na ziemi, na ścianach nawet na szybie. Jake leżał skulony, zakrwawiony, ale przytomny. Przycisnęłam dłoń do zimnego szkła, oddychałam ciężko.  Izma zamachnęła się metalowym prętem i uderzyła go w żebra na jego koszulce pojawiła się czerwona plama. Widziałam jego cierpienie, niemal czułam jego ból, ale nic nie mogłam zrobić. Jego oczy, które mnie zachwyciły podczas pierwszego spotkania teraz były bez wyrazu. Kolejne uderzenie spadło na jego nogę, nawet przez szybę usłyszałam jęk chłopaka, najwyraźniej nie miał już siły krzyczeć. Izma Blood uśmiechała się okrutnie patrząc na wijącego się u jej stóp mężczyznę. Odwróciła go na plecy i spojrzała mu w oczy mówiąc coś, na tyle cicho, że nie usłyszałam. Blackwell pokręcił głową i zamknął oczy, kiedy kolejny cios trafił go w brzuch. Z ust wydarł mi się szloch. Gdybym mogła tylko jakoś to przerwać, odwróciłam wzrok, kiedy noga kobiety trafiła w brodę chłopaka. Zacisnęłam pięści i poczułam narastającą furię. Usłyszałam trzeszczenie rur w ścianach i…  bum! Z sufitu w Sali numer dziesięć zaczęła lać się woda, która momentalnie przemoczyła Panią Naczelnik do cna. Odetchnęłam głęboko i jakby nigdy nic wyszłam na korytarz gdzie spotkałam rozwścieczoną kobietę.
-Co się stało? – Zapytałam z udawaną troskę mierząc ją wzrokiem. Izma prychnęła tylko i wyminęła mnie szybkim krokiem. Wpadałam do pokoju, który opuściła i upadłam na kolana przy skatowanym chłopaku. Miał kilka ran postrzałowych, podbite oko i ciemno-fioletowy siniec na policzku oraz problemy z oddychaniem.
Kiedy dotknęła jego ramienia spojrzał na mnie.
-Wodna księżniczka, co? – Mimo bólu uśmiechnął się kącikiem ust.
-Zaraz ktoś zaniesie Cię do celi. – Starałam się pocieszyć chłopaka. Kiwną głową i przymknął oczy. Pogłaskałam go po policzku. Czułam fizyczny ból patrząc na niego w takim stanie.
-Tak myślałem, że Cie tu zastanę. – Powitał mnie Cody wchodząc do Sali z jednym z policjantów. Wzięli Jake’a pod pachy i skierowali się do jego celi. Wróciłam do głównego pomieszczenia komendy, które już zapełniło się funkcjonariuszami. Moja ciotka chodziła rozwścieczona między biurkami zostawiając za sobą mokre ślady.
-Co to miało być! – Wrzeszczała na każdego, kto jej się nawinął. – Dlaczego nikt, nie sprawdza stanu rur w tym budynku?
Uśmiechnęłam się pod nosem i usiłowałam po cichu wymknąć się z pokoju. Niestety, kiedy naciskałam klamkę poczułam mokrą dłoń na ramieniu. Zrezygnowana odwróciłam się w jej stronę.
-Gdzieś się wybierasz? – Zapytała lodowatym tonem mierząc mnie wzrokiem. Wzruszyłam ramionami i odsunęła się na odległość kroku.
-Miałam zamiar …- zaczęłam szukając w głowie odpowiedniej wymówki jednak nic nie przychodziło mi do głowy. –Chciałam…
-Daruj sobie. – Warknęła kobieta. – Na Egzekucji Blackwella będziesz pilnowała wejścia na plac od wschodu.
-Jak to pilnowała? – Zdziwiłam się. Czyżby planowała obstawić policjantami wszystkie alejki?
-Nie jestem głupia. Wiem, że będą próbowali go odbić. Nie damy im tej sposobności.
-Och.. coż. – Zaczęłam się jąkać. – Zapewne masz rację. – Odchrząknęłam. – Obstawie to wejście.
Izma Blood kiwnęła z aprobatą głową, a kilka kropel z jej mokrych włosów wylądowało na mojej twarzy.
Wyszłam z pokoju na drżących nogach i oparłam się o ścianę.
I co ja mam teraz zrobić. Nie żebym popierała odbijanie więźnia, ale jeżeli Evelyn weźmie w tym udział to mogą ją złapać. Wzięłam kilka głębokich oddechów i ruszyłam w kierunku cel.
Jake był przytomny. Siedział na pryczy z głową opartą o ścianę, jedna noga bezwładnie zwisała zza krawędzi łóżka. Ubranie miał całą we krewi. Zanim do niego weszłam, otworzyłam wysoką szafę w końcu korytarza gdzie były zapasowe ubrania dla więźniów i policjantów.  Otworzyłam kraty i wślizgnęłam się do środka. Jake uniósł kąciki ust i kilka milimetrów.
-Hej. – Powiedział słabym głosem, w którym nadal pobrzmiewał ból.
-Cześć. – Odparłam cicho siadając na skraju łóżka. – Mam nadzieję, że czujesz się nieco lepiej niż wyglądasz. – Szepnęłam, bojąc się odezwać na głos.
Chłopak parsknął śmiechem, po czym złapał się za żebra. – Chyba jeszcze się nie zrosły.
Wpatrywałam się w niego dłuższą chwilę, nie wiedząc, co powiedzieć.
-Przepraszam. – Powiedziałam w końcu wbijając wzrok w ziemię. Chłopak zmarszczył brwi i usiadł obok mnie, obie nogi przewieszając przez krawędź pryczy.
-Za, co mnie przepraszasz? – Zapytał cicho świdrując mnie wzrokiem.
-Jeszcze się pytasz, za co? -  Oburzyłam się odwracając ku niemu głowę. – Gdybym Cie wtedy nie postrzeliła nie zostałbyś aresztowany, nie byłoby procesu. Nie otrzymałbyś kary śmierci! – Wszystko powiedziałam na wydechu, jednym ciągiem czując, że oczy wypełniają mi łzy. – Nie jesteś niewiniątkiem, a wiele z Twoich postępków jest po prostu złych, ale…. Nie chcę, żebyś umierał.
Jake pokiwał głową i zdrową ręką założył kosmyk moich włosów za ucho.
-Wiesz, też nie chcę umierać, ale wierzę w moich przyjaciół. – Wyznał bardzo cicho. – Nie żałuje tego, że tu trafiłem.
-Byłeś torturowany Jake, jak... – Przerwałam widząc jak chłopak się uśmiecha szeroko. –No co?
-Lubię jak wymawiasz moje imię. – Pokręciłam głową, ale moje usta wygięły się mimowolnie ku górze.
-Jesteś niepoważny. –Mruknęłam. Wstałam i podałam mu koszulę.-Załóż ją. – Poleciłam. Chłopak uniósł brwi ku górze.
-Mam się przed Tobą rozebrać? – Zapytał głośnym szeptem. Poczułam, że moje policzki stają się czerwone. – Poza tym ta koszule nie jest w moim stylu.
-Mogę się odwrócić, a ona jest dużo lepsza niż twój T-shirt przesiąknięty krwią.. – Zaproponowałam nie patrząc mu w oczy. Zachichotał i niezdarnie zaczął ściągać koszulkę.
-Cholera! – Zaklął cicho, nie mogąc ruszyć złamaną ręką.
-Poczekaj, pomogę Ci. – Westchnęłam ciężko i uklęknęłam między jego nogami na posadzce. Chwyciłam brzeg koszulki i delikatnie pociągnęłam w górę tak, aby nie urazić uszkodzonej kończyny. Zakrwawiony ciuch rzuciłam na podłogę i zaczęłam rozpinać guziki w koszuli. Nagle, poczułam dłoń Jake na moim policzku uniosłam głowę. Jego twarz znajdowała się zdecydowanie bliżej niż jeszcze chwilę temu. Zamrugałam zdezorientowana wstrzymując oddech. Oddychaliśmy jednym powietrzem, a ja pomyślałam, że nie mam nic do stracenie i pokonałam dzielącą nasze usta odległość. Jego wargi były ciepłe i smakowały krwią. Objęłam go za szyję i przysunęłam się bliżej. Nasze ciała się zetknęły. Wstrząsnął mną dreszcz niemający nic wspólnego z zimnem, jakie panowało w celi. Jego zdrowa ręka błądziła po moich plecach. Nagle pociągnął za bluzkę skrytą za paskiem spodni i pociągnął ją do góry.  Dłonią dotknął mojej nagiej, rozpalonej skóry. Całował mnie z brutalną zachłannością, co bardzo mi się podobało. Przejechałam rękoma po jego nagiej klatce piersiowej, na pierwszy rzut oka nie można było dostrzec jak bardzo jest umięśniony. Westchnęłam cicho nie przerywając pocałunku. Jego dłoń błądziła po moim ciele sprawiając mi tym niesamowitą przyjemność. Nagle usłyszałam trzask drzwi prowadzących na poziom cel. Oderwałam się od Jake’a i popatrzyłam u w oczy. Błyszczały z podniecanie i radości. Poczułam, ze znowu się rumienię.
-Ja.. Powinieneś się ubrać. – Wydukałam z siebie podając mu koszulę. Blondyn cały czas uśmiechając się założył podaną mu przeze mnie rzecz. Spojrzał bezradnie na guziki.
-Chyba nie dam rady. – Powiedział z uśmiechem. Pokręciłam zrezygnowana głową i zaczęłam zapinać guziki starając się nie patrzeć na jego ciało. Kiedy byłam w połowie, poczułam jego usta na swojej szyi. Zamknęłam oczy i złapałam się za jego ramiona. Całe moje ciało stało się bezwładne, jakbym zamieniła się w płynny, rozgrzany wosk. Przypomniałam sobie o drzwiach. Odskoczyłam jak oparzona o chłopaka wpatrując się w wejście do celi. Na szczęście nikogo tam nie było.
-Muszę już iść.- Powiedziałam ze smutkiem. Pocałowałam go szybko w policzek i skierowałam się do wyjścia.
-Będziesz tam? – Zapytał. – To znaczy, czy będziesz na egzekucji?
Pokiwałam ze smutkiem głową nie patrząc mu w oczy. Wyszłam nie odzywając się ani jednym słowem. Nadal czułam dziwną słabość w nogach. Zanim wyszłam z poziomu cel doprowadziłam swój wygląd do porządku. Jeżeli on umrze, nie pogodzę się z tym, to będzie dla mnie za trudne.  
W Sali gdzie wszyscy funkcjonariusze się zbierali nie dostrzegłam Izmy, co było dla mnie ulgą. Na swoim biurku zobaczyłam jednak małą karteczkę, zapisaną pochyłym charakterem pisma.
Jeden z głowy. Zostało już tylko dwóch. Niebawem do Blackwella dołączy jego braciszek.
Ps. Tam gdzie ostatnio. O północy.
Czułam, że ta wiadomość ma związek z tajemniczym informatorem, który wyjawił mi gdzie nadarzy się okazja aresztowanie Jake’a. Przeczytałam tekst Kika razy, ale nadal mało z tego rozumiałam. Nie zostało mi nic innego jak się z nim spotkać.
                                 Noc była zimna i bardzo ciemna. Chmury, które spowiły niebo zwiastowały deszcz. Zaparkowałam, na przystani i wysiadłam z auta. On już na mnie czekał stał w cieniu rozłożystego drzewa oparty plecami o jego konar.
-Witaj. – Przywitał mnie cicho, jednak nie wyszedł w krąg światła.
-Powiedz mi, kim jesteś. – To pytanie padło z moich ust zanim zdążyłam się powstrzymać. Nieznajomy roześmiał się tylko.
-To nie jest istotne.
-Dla mnie jest bardzo istotne! Dlaczego tak nienawidzisz Jake’a i reszty?
Mężczyzna nie odezwał się. Widziałam, że przechylił głowę na bok przypatrując mi się z zaciekawieniem.
-Ty, jako funkcjonariuszka policji, również powinnaś darzyć ich takim uczuciem. – Starałam się skupić na szczegółach, skoro nie mogłam na niego spojrzeć. Miał niski głos z lekką chrypką. Był wyższy ode mnie, co najmniej o głowę i na pewno dużo cięższy.
-Nie popieram działalności przestępczej. – Odparłam z prostotą, wzruszając ramionami.
-Więc, pewnie chcesz dopaść resztę gangu. – Zamruczał mężczyzna pochylając się do przodu, nie na tyle jednak żebym dostrzegła jego twarz.
-Jeżeli mieliby uczciwy proces, to tak. – Powiedziałam.- Ale wiem, że tak nie będzie. Rada za bardzo ich nienawidzi.
-Mylisz się. – Mężczyzna wyraźnie był rozbawiony tą rozmową. Nie mogłam powiedzieć tego o sobie. – Oni się boją mocy, jaką tamci w sobie noszą. Boją się mocy, którą ty również posiadasz.
-Nie wiem, o czym mówisz.- Skłamałam, ale mój głos załamał się lekko. Tajemnicza postać zachichotała.
-Oj nie ładnie tak kłamać. – Powiedział głębokim głosem. – Nie mam nic do waszych hokus-pokus, ale nie przepadam za tym Trio: Jake, Jessie, Jamie.
-Dlaczego? – Zapytałam i nieznacznie zrobiłam krok w jego kierunku. Mężczyzna zdawał się tego nie zauważyć.
-To ja powinienem być na ich miejscu! – Oznajmił wzburzony zaciskając pięści. – Powinienem być władcą Piekła.
-Przepraszam, czego? –  Ta nazwa mnie zaintrygowała i rozśmieszyła zarazem.
-A zamiast tego, co otrzymałem? – Krzyknął ignorując moje pytanie i stanął w kręgu światła. Jedna strona jego twarzy była przystojna i gładka. Natomiast drugą szpeciły liczne blizny. Cofnęłam się odruchowo. –Widzisz, co oni ze mną zrobili?
-Bardzo mi przykro. – Wydusiłam z siebie wpatrując się w mężczyznę z przerażeniem. –Ale co ja mam z tym wspólnego?
-Pomożesz mi się na nich odegrać. – Warknął zbliżając się do mnie. Pokręciłam przecząco głową.
-Nie, nie mam zamiaru brać udziału w Twojej zemście. – Odwracanie się plecami do niezrównoważonego, silniejszego i nieznajomego wampira nigdy nie kończy się dobrze, ale nie miałam wyjścia chciałam jak najszybciej stamtąd uciec. Poczułam silne szarpnięcie za ramię i ból w lewym obojczyku. Spojrzałam na niego i dostrzegłam lśniący nóż wystający z mojego ciała.
-Słodkich snów. – Mruknął mężczyzna wyciągając sztylet. Poczułam, że ostrze zagłębia się w moim brzuchu…
Z oddali dotarł do mnie męski krzyk i wystrzał z pistoletu. Czyjaś ręka delikatnie dotykała mojego policzka, jednak nie miałam siły unieść powiek.. 


 * * *
Ta dam! 
Oto kolejna część opowieści. Mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu. 
Z niecierpliwością czekam na wasze komentarze z ocenami i sugestiami dotyczącymi Sandry. 
Ps. Jeżeli ktoś nie ma bloga, bądź po prostu nie ma głowy do sprawdzania nowych notek, to zapraszamy do zapisywania się w zakładce "Informowani". :) 
Karolina S.

8 komentarzy:

  1. Świetne. Zizi

    OdpowiedzUsuń
  2. Suuper!!! Czekam na następną!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Hmm, ciekawe... Ale Sandra zachowała się dość nierozważnie odwracając się od tego "silniejszego" jak sama zauważyła wampira... Nie wiem co zrobiłabym na jej miejscu, ale na pewno nie to c;
    Ps: Czekam na dalsze rozdziały!

    OdpowiedzUsuń
  4. Boski <3
    Czekam nn
    Kocham to
    Aqua
    Zapraszam na 14 http://aquasenshi.blogspot.com/2014/05/rozdzia-14.html

    OdpowiedzUsuń
  5. Oj nieładnie kończyć w takich miejscach... Chcę więcej! Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału ^.^

    http://witaj-w-symulacji.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Z każdym rozdziałem coraz lepiej. Rozkręcacie się, jak widzę <3 Muszę przyznać, że zauważyłam kilka błędów estetycznych np. "wiedziała" zamiast "wiedziałam", ale to nie ważne.
    bardzo dobrze tak Izmie! Jest strasznie brutalna, więc niech się wścieka :D I cóż za gorąca scena Sandry i Jake'a :D Podobało mi się, nie powiem :D
    I ta tajemnicza postać mnie zaintrygowała. Ciekawa jestem na jakiej podstawie chce odebrać władzę w Piekle. Mam nadzieję, że niedługo się dowiemy.

    OdpowiedzUsuń