Przebudziłam
się czując okropny ból całego ciała. Spróbowałam przypomnieć
sobie, co się stało, ale obrazy zamazywały mi się przed oczami.
Pamiętałam tylko jak ktoś uderza mnie w głowę a potem ból
rozchodzi się po całym moim ciele i zapada ciemność.
Siedziałam
przywiązana do krzesła. Tyle mogłam stwierdzić nawet bez
otwierania oczu. Otworzyłam oczy i kiedy odzyskałam już ostrość
widzenia zmusiłam się do podniesienia głowy. Ból nasilił się
jeszcze bardziej a mnie oślepiło światło przebijające się przez
okienko w drzwiach. Poza mną siedzącą na krześle w zaciemnionym
pomieszczeniu nie było nikogo ani niczego, a przynajmniej tak mi się
wydawało. Spróbowałam użyć swoich mocy, ale poczułam tylko
silne swędzenie w okolicy nadgarstków. No tak. To by było zbyt
piękne, żeby tak po prostu zdjęli mi urządzenia blokujące.
Doskonale wiedziałam, kto stał za porwaniem mnie. Pieprzony
sukinsyn. Będzie miał przekichane, jak chłopaki się o tym
dowiedzą. Nie musiałam długo czekać zanim twarz mojego porywacza
pokazała się w okienku w drzwiach. Usłyszałam brzdęk kluczy.
Chłopak pociągnął za klamkę i wszedł do środka, uśmiechając
się złowieszczo. Nacisnął włącznik, a żarówka wisząca nad
moją głową zaczęła dawać słabe światło, ukazując, jak
brudno było w pomieszczeniu, w którym mnie przetrzymywał.
-
Obudziła się nasza księżniczka... - Mruknął lustrując mnie
wzrokiem.
-
Szkoda tylko, że zamiast księcia ujrzała Shreka. - Odparłam
udając że moszczę się wygodniej na krześle, w rzeczywistości
powstrzymując się przy tym przed syknięciem z bólu.
Chłopak
warknął coś pod nosem i kucnął przy mnie.
-
Na twoim miejscu darowałbym sobie te głupawe teksty.
-
Na twoim miejscu nie porywałabym córki przewodniczącego rady
będącej jednocześnie dziewczyną władcy Piekła. - Syknęłam z
bezczelnym uśmiechem, za co zostałam natychmiastowo spoliczkowana.
Zabolało, ale nie dałam tego po sobie poznać, patrząc na niego
wyzywająco. - Tylko na tyle cię stać? A może zgwałcisz mnie i
zabijesz? Niezbyt to oryginalne, nie uważasz? - Zapytałam tonem
ociekającym jadem. Zignorowałam posmak własnej krwi w ustach.
Caleb
przyglądał mi się przez chwilę po czym wstał i jakby nigdy nic
wyszedł z pomieszczenia, trzaskając za sobą drzwiami.
Ucieszyłam
się, że udało mi się go pozbyć. Im dłużej będzie zwlekał ze
zrobieniem mi krzywdy, tym więcej czasu będą mieli chłopaki na
odnalezienie mnie. Co nie zmieniało faktu, że po pewnym czasie
zaczęło mi się nudzić a ponadto odczuwałam coraz większe
pragnienie. Zaczęłam tęsknić za moją ludzką zabawką a
wątpiłam, żeby Donovan takie posiadał. Usłyszałam jakieś
zgrzytanie a potem ponownie kroki, i nie myliłam się sądząc, że
to zmierza do mnie mój oprawca. Tym razem nie odezwał się ani
słowem, ale w jego dłoni dostrzegłam sztylet zabarwiony jakąś
oleistą cieczą.
-
Wiesz, jak trudno jest zrobić bliznę na ciele wampira? - Zapytał
zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć. Byłam w zbyt wielkim szoku,
żeby cokolwiek powiedzieć. - Jest na to tylko kilka sposobów.
Jednym z nich jest użycie krwi nowo narodzonej syreny i tak się
składa, że akurat posiadam jej trochę. - Zapatrzył się na
ubrudzone narzędzie. - Z własnego doświadczenia wiem, że ten
sposób jest niezwykle bolesny, ale za to jakże efektywny!-
Powiedział dobitnie, uśmiechając się szaleńczo.
-
Zgaduję, że chcesz, abym się o tym przekonała na własnej skórze?
- Zapytałam zanim zdążyłam ugryźć się w język. Trzymanie buzi
na kłódkę w mojej sytuacji byłoby pewnie korzystne, ale nie
mogłam się powstrzymać.
Caleb
zaczął chodzić dookoła krzesła do którego byłam przywiązana i
mruczeć coś niezrozumiałego dla mnie pod nosem. Przełknęłam
głośno ślinę mając nadzieję, że tego nie usłyszy, ale
najwyraźniej się myliłam, ponieważ podszedł do mnie unosząc mój
podbródek. W jego oczach dostrzegłam jakiś niebezpieczny błysk i
zanim zdążyłam się zorientować, chłopak już przykładał do
mojego obojczyka zamoczone w truciźnie ostrze. Jednym szybkim
pociągnięciem przeciął mi skórę. Przez moment nie byłam w
stanie wydobyć z siebie jakiegokolwiek dźwięku, tylko patrzyłam
na strumyk czarnej cieczy wylewającej się z powstałej rany,
będącej moją krwią. Wcześniej nie byłam do końca pewna, czy
chłopak rzeczywiście mnie skrzywdzi. Ale przecież to psychopata.
Powinnam się domyślić, że jest zdolny do wszystkiego. Przyłożył
ostrze do prawej ręki chcąc zrobić to samo, ale przerwało mu
brzęczenie telefonu w kieszeni. Zaklął pod nosem i wyszedł, a ja
odetchnęłam z ulgą. No, przynajmniej częściowo, bo powstała
rana paliła niemiłosiernie. Łza spłynęła mi po policzku ale
była ona wynikiem nie strachu czy bólu, co po prostu czystej złości
i bezradności. Nienawidziłam tego kolesia i pragnęłam, żeby
chłopaki zafundowali mu prawdziwe cierpienia. Nawet nie zwróciłam
uwagi, że ktoś postanowił ponownie mnie odwiedzić. Tym razem było
to dwóch muskularnych kolesi uśmiechających się do mnie w taki
sposób, jakby zaraz chcieli spić ze mnie całą krew. Rozwiązali
mnie, zostawiając oczywiście urządzenia blokujące i zaczęli
ciągnąc najpierw na korytarz, a później schodami w górę.
-
Połamię sobie paznokcie! - Warknęłam, kiedy moja dłoń zahaczyła
o chropowatą ścianę. Jeden z osiłków tylko zaśmiał się
gardłowo.
-
Myślę, że w tej chwili to twoje najmniejsze zmartwienie. -
Parsknęłam na tę wypowiedź. Naprawdę, coś takiego mogłam
usłyszeć tylko z ust faceta. Najmniejsze zmartwienie. Też coś.
W
końcu postawili mnie w jakiejś ciemnej hali. Upadłabym, jednak
powstrzymała mnie wielka, silna łapa, trzymająca mnie za rękę.
Naprawdę, w niektórych chwilach buty na koturnach przynoszą więcej
szkody niż pożytku. W normalnych okolicznościach widzenie w
ciemności nie sprawiało mi większego problemu, jednak dzięki
blokadom stawałam się słaba i bezbronna niczym człowiek. Tak.
Wiem. Okropne porównanie.
-
Jak widzisz, twoja księżniczka jest cała i zdrowa.- Usłyszałam z
niedaleka głos Donovana. - No, prawie. - Dodał ze śmiechem, kiedy
po raz kolejny zachwiałam się niebezpiecznie. - A teraz bliźniaki.
- Rozszerzyłam oczy. Jak to, bliźniaki? Co on do jasnej cholery od
nich chce?
Dwie
ubrane na czarno postaci zatrzymały się kilka kroków przede mną
tak, że teraz widziałam je dość wyraźnie. Jake uśmiechał się
do mnie smutno a twarz Jamiego była niczym maska. Nie wyrażała
kompletnie żadnych uczuć. Z tyłu podeszło do nich dwóch mężczyzn
i zaczęło wiązać ręce za plecami. Zobaczyłam fioletowe
światełko a po chwili młodszy z braci syknął cicho, kiedy
zakładali mu urządzenia blokujące. Zaczęłam rozumieć. Robili
wymianę. Ja, w zamian za chłopaków.
-
Nie! - Krzyknęłam przerywając ciszę. Dostrzegłam Caleba. Stał z
boku, przyglądając się wszystkiemu uważnie. - Więc gwałcenie
dziewczyn już cię nie zadowala? Wolisz chłopców? - Warknęłam
sarkastycznie, na co on tylko się skrzywił, podchodząc do mnie na
niebezpiecznie bliską odległość.
-
Miejmy nadzieję, że z tobą będę jeszcze miał okazję się
zabawić... - Mruknął przejeżdżając palcem wzdłuż mojej szyi i
po dekolcie.
-
Na pewno nie teraz. - Usłyszałam władczy głos Jessiego.-
Wywiązaliśmy się z umowy, teraz twoja kolej. - Zażądał. Caleb
wywrócił oczami i pstryknął dwa razy a trzymający mnie mężczyzna
z ociąganiem zaczął rozcinać moje więzy. Pchnął mnie do przodu
a ja po raz kolejny zachwiałam się, o mało nie upadając. Wszystko
się we mnie gotowało i byłam bliska wybuchu. Naprawdę
miałam ochotę opieprzyć chłopaków za ten jakże „genialny”
plan na uratowanie mnie. Nie wiem, skąd mój chłopak wziął się
tuż obok mnie i objął mocno rękami. Odwzajemniłam uścisk nie
zwracając uwagi, na pieczenie obojczyka.
-
No, gołąbeczki! Pozwolicie, że was wyproszę, bo mam do pogadania
z moimi młodszymi braćmi. - Rzekł w naszą stronę Donovan.
Odszukałam wzrokiem bliźniaków którzy otoczeni przez zgraję
ludzi Caleba wyglądali, jakby chcieli go rozszarpać.
-Chyba
nie myślałeś, że tak po prostu oddamy ci chłopaków, co? -
podskoczyłam na dźwięk znanego mi, kobiecego głosu i nie wiadomo
skąd nadeszła ogromna fala, zalewająca całą halę.
Jessie
rozpłynął się w powietrzu, unosząc mnie do góry i po chwili
wylądowaliśmy na chwiejącym się niebezpiecznie, metalowym
balkonie. Tuż obok stała Sandra z rozłożonymi dłońmi,
powodująca spustoszenie na dolnej części pomieszczenia. Felix pod
postacią wilka dosłownie rozszarpywał pomagierów Caleba, a Jake
pomagał wyswobodzić się swojemu bratu, który śledził wzrokiem
Donovana. Kiedy tylko był już w stanie sam się bronić, zaczął
unosić wrogów do góry i ciskać mini w coraz większe ognisko,
które rozpalał Jake.
-
Zabierz stąd Eveyn. - Polecił Jessie mojej siostrze a sam włączył
się w walkę. Chciaąłm zaprotestować i pomóc chłopakom, ale
Sandra najwyraźniej nawet nie chciała o tym słuchać, i jak
najszybciej wyprowadziła mnie na zewnątrz, gdzie Lionel siedział
już za kierownicą samochodu terenowego. Włączył silnik kiedy
tylko nas zobaczył i tuż po tym, jak wsiadłyśmy do środka,
ruszył z piskiem opon.
-
Nic ci nie jest? - Zapytała moja przyjaciółka z przejęciem, a
siedzący z przodu czarownik przyglądał mi się w lusterku.
-
Chyba nic... - Szepnęłam w tym samym czasie, kiedy na masce
samochodu wylądował z niezwykłą zręcznością mój niedawny
porywacz.
* * *
Wybaczcie, że tak długo musiałyście czekać, ale ja też mam prawo do wakacji. Mam dzisiaj zły humor i nie wiem, czy ten anonimowy komentarz, że cytuję: " wszyscy czeka-a-aa-a-aa-a-a-a-aa-a-ja" miałam odebrała jako obraźliwy, ale tak się właśnie stało. Dobił mnie dzisiaj kompletnie, ale dopiął swego. Ma rozdział. Chociaż ja osobiście też mam swoje ulubione blogi i takimi komentarzami nie sypię nawet, jak długo się na nich nic nie pokazuje. Ale to może kwestia odbioru. Obiecałam, że wrócimy? Wróciłyśmy. Rozdział może jest krótki, ale nie chciałam go na siłę wydłużać. Mogą zdarzać się błędy, ale sprawdzę je jutro, bo dzisiaj nie ma na to nastroju. Dziękuję wszystkim za cierpliwość, jesteście wielkie! :*
A, no i jeszcze jedno! Jakbyście miały jakieś pytania, to piszcie śmiało! W ogóle to chyba zacznę wam odpisywać na komentarze! Jakoś nie czuję ostatnio tego zżycia z czytelnikami, ale to chyba przez tę przerwę...Piszcie, co sądzicie o rozdziale! Wiem, że się nie popisałam, ale tak jak mówię... Miałam długą przerwę.
:*
Przerwa, przerwa i po przerwie !
OdpowiedzUsuńCieszę się, że jest rozdział, nie bierz komentarzy w taki sposób, niektórzy nie wiedzą, co piszą!
Osobiście jestem bardzo w dobrym humorze dzięki temu co udało ci się napisać :)
Czekam na rozdział, mam nadzieję że pojawi się nie długo. Pozdrawiam
Może odebrałam to źle, ale mnie zirytował. Cieszę się, że udało mi się wprawić cię w doby humor :) Niebawem powinien pojawić się kolejny pisany przez Sandrę, kiedy tylko będą komentarze i uznamy, że wszyscy zdążyli przeczytać ten :)
UsuńBuziaki :*
Świetny rozdział, na prawdę.
OdpowiedzUsuńPomimo mojego "nie komentowania" uznałam że muszę coś napisać, bo chcę kolejne rozdziały i dlatego komentuje. Nie spiesz się, poczekamy !
To cieszę się, że się ujawniłaś :D Niebawem powinien pojawić się kolejny rozdział!
UsuńBuźki :*
Hej!
OdpowiedzUsuńSuper rozdział! Nie martw się 😊 krytykowaniem, bo to gorzej wpływa na Twoją osobę i wenę. A oni myślą, że Cię tym mobilizują. Tak niestety 😔 nie ma.
Co do rozdziału naprawdę fajny, tylko brakuje mi tego czegoś. I tak jest dobrze napisany.
Błagam 🙏 już nigdy więcej nie róbcie czarnej czcionki na blogu. Błagam
Czekam na nn, która mam nadzieję będzie jeszcze lepsza.
Życzę weny i chęci.
Pozdrawiam Zizi
Hej, Hej! Niestety, ta czarna czcionka to nie moja wina. Nie wiem,dlaczego nie chce się zmienić na zielony, ale postaram się, żeby więcej takich komplikacji nie było!
UsuńWiem, że rozdział nie powala, ale póki co staram się zwalić winę na tą długą przerwę. Mam nadzieję, że z czasem się wyrobię :D
Dziękuję za komentarz i pozdrawiam :*
Tak. Zgadzam się z osobą wyżej, czyli Zizi S.
OdpowiedzUsuńUtrudnia to czytanie, chociaż jeżeli tak bardzo ci zależy na czarnej czcionce, to jakoś to przetrwam.
Rozdział świetny, ale myślałam że będzie trzymał w napięciu, czy coś w tym stylu, oczywiście nie bierz tego tak bardzo do serca, bo to tylko moja opinia, ale mi się zdawało że mogłoby być lepiej, znając twoje umiejętności, chociaż jest bardzo dobrze, według mnie.
Powiem ci że twój blog jako drugi w moim życiu wciągnął mnie tak, że czytam go i czytam, jeżeli rozdział się długo nie pojawia. Więc możesz to uznać za ckse dziwnego, ale tak jest. Niewiele blogów z dobrymi opowiadaniami tak mnie wciąga, a twój ma w sobie taką oryginalność, bo nie spotkałam się z takim..można powiedzieć banalnym pomysłem, a jednak-nie każdy ma taką wyobraźnię.
Jestem nową czytelniczką, będę do samego końca, który mam nadzieję że pojawi się, ale nie z powodu zawieszenia, tylko pięknego epilogu, za parę lat ! No może przesadziłam, ale nie waż się kończyć tak szybko!! :P
Mam też cichą nadzieję że rozdziały będą trochę częściej bo są wakacje !
Pozdrawiam i nie zanudzam już więcej, Qazx
Hej :) jak już pisałam, to nie moja wina, ale mam nadzieję, że to się więcej nie powtórzy ;)
UsuńI jeśli chodzi o jakość rozdziału to też się z Tobą zgadzam. Stać mnie na więcej, przynajmniej mi się tak wydaje. Ale mam nadzieję, że następny rozdział bardziej Ci się spodoba :)
I nawet nie wiesz, jak mi miło, ze nasz blog tak Cię wciągnął! Boże, jak czytam takie komentarze to od razu mam ochotę siadać i pisać :P
Bardzo dziękuję za komentarz! Buziaki :*
Cieszę się, że dodałyście! :*
OdpowiedzUsuńMusze się przyznać, że trochę zapomniałam co było ostatnio, jednak gdy zdałam sobie sprawę, że Caleb porwał Evelyn, wszystko mi się przypomniało.
Podziwiam Evelyn za taką odwagę i cięty język, aczkolwiek nie jestem pewna czy ta zbytnia pewność siebie była na miejscu. Jeśli chodzi o takich psychopatów jak Caleb, wolałabym go nie drażnić. Jednakże Jassie przyszedł odbić swoją ukochaną, yay! A bliźniaki mają się uwolnić! :D
No fakt, porównanie słabości do człowieka było niezbyt fajne, jeśli czytało się to jako właśnie człowiek, ale niestety trzeba przyznać że było to trafne.
Może i krótko, ale treściwie!
Mam nadzieję, że niedługo znowu coś dodacie :)
Pozdrawiam dziewczęta :*