Wyprzedziłam
Jessiego i wjechałam między bliźniaków, których po kilku
sekundach też zostawiłam w tyle i jadąc na tylnym kole wjechałam
swoim motorem na parking przed komendą policji Recordii.
Uwielbiałam, kiedy Kim rzucała zaklęcia ochronne na nasze pojazdy.
Mogłam wtedy wykonywać przeróżne akrobacje na motorze bez obawy,
że coś stanie się mi albo mojemu maleństwu. Zatrzymałam pojazd
pół metra przed moją matką która aż cofnęła się z wrażenia.
Albo z obawy, że ją rozjadę. Tata stał z tyłu, oparty o jeden z
filarów i uśmiechał się do mnie zachęcająco. Zdjęłam kask i
przeczesałam ręką włosy. Specjalnie na tę okazję wybrałam
chyba najbardziej skąpy strój jak tylko miałam w szafie.
Biustonosz z ostrymi ćwiekami i króciutkie dżinsowe spodenki. Do
tego ostry makijaż, włosy w nieładzie i najwyższe czarne koturny
jakie wygrzebałam w szafie. Moja matka, zszokowana moim widokiem
zaczęła przyglądać mi się, aż w końcu jej wzrok padł na złoty
kolczyk w moim pępku, a zaraz potem tatuaż w kształcie łezki na
lewym biodrze. Uśmiechnęłam się szeroko i popatrzyłam w stronę
nadjeżdżających chłopaków. Jak zwykle ciągnęli się z tyłu.
-Pierwsza!-Krzyknęłam
niczym małe dziecko do schodzącego z motoru Jessiego.
-Odegram
się w inny sposób...-Mruknął mi do ucha, ale na tyle głośno,
żeby wszyscy słyszeli.-Więc, co Donovan znowu nabroił?-Spytał
moją matkę która patrzyła na nas z niesmakiem.
-Chodźcie...-Warknęła
do nas z nieukrywaną złością i skierowała się w stronę
budynku. Ścisnęłam mocniej dłoń Jessa.
Bałam
się, ale nie o siebie. Bałam się o niego i wiedziałam, że w
rzeczywistości on też obawia się tej współpracy. Widziałam, jak
policjanci patrzą na nas kiedy ich mijamy. Uśmiechnęłam się
szeroko do kobiety, która od początku przyglądała mi się
uważnie. Natychmiast spuściła wzrok zakłopotana.
-Chodźcie
do mojego gabinetu.-Powiedział tata, wskazując na nas ręką.-Reszta
niech zajmie się swoją pracą.-Ruszyliśmy szerokim korytarzem za
mężczyzną.
Doskonale
wiedziałam, gdzie, co się znajduje. Znałam każdy centymetr tego
budynku. Co prawda najlepiej sale tortur, gdzie moja mama pokazywała
mi, jak znęca się nad skazanymi. Mówiła, że w ten sposób
próbuje mnie zahartować. Najwyraźniej to jej się udało, tylko
chyba nie tak, jak chciała.
Weszliśmy
do biura mojego ojca. Nic się nie zmieniło od czasu, gdy byłam tu
po raz ostatni. Ciężkie, stare biurko na którym piętrzyły się
stosy papierów. Długi regał zapełniony książkami i dokumentami,
oraz dwie czarne sofy pod oknem.
-Wczoraj
nad ranem brutalnie zgwałcono i zamordowano córkę jednej z
członkiń Rady.-Zakomunikował mój ojciec, wskazując nam ręką
żebyśmy usiedli. Wziął z biurka brązową kopertę i podał ją Jessiemu. Ten wyjął ze środka kilka zdjęć i zmarszczył brwi,
widząc pierwsze. Podał je Jakeowi, a ten Jamiemu.
-Jaki
pasztet...Kto by chciał to bzykać...-Mruknął pod nosem młodszy
Blackwell za co dostał kuksańca od Jakea.
-Oni
nie zrobili tego ze względu na urodę, tylko okrucieństwo tego
czynu.-Skarcił go bliźniak, na co ja parsknęłam śmiechem.-No
co?-Spytał, zdezorientowany.
-Te
słowa zabrzmiały nienaturalnie w twoich ustach.-Powiedziałam
między jednym napadem śmiechu a drugim.
Dostałam
w rękę zdjęcie i od razu przeszła mi ochota na żarty. Niska,
rudowłosa dziewczyna leżała naga w kałuży krwi. Całe jej ciało
było ponacinane w różne wzory. Brakowało jednego palca u prawej
ręki a z poderżniętego gardła wylewała się krew. Kolejne
zdjęcia przedstawiały zbliżenia na dłoń bez brakującego palca,
twarz dziewczyny i nacięcia na ciele.
-Morderca
dołączył tę kartkę.-Tata podał nam mały kawałek papieru, z
boku poplamiony krwią. przeczytałam kilkakrotnie zawarty na niej
tekst i aż westchnęłam z przejęcia. W tej chwili do biura weszła
Sandra w towarzystwie Codyego i jakiegoś brodatego chłopka.-To jest
Sandra, Cody i Mattias. Będą wam pomagać przy sprawie.
-Przyniosłam
kawę.-Wtrąciła się Sandra podając nam napoje. Chyba jako jedyna
z całej trójki nie była ani trochę zestresowana całą tą
sytuacją.
-Czyli
w policji piękne kobiety wykorzystuje się do podawana kawy?-Jake
uśmiechnął się do niej zadziornie.-Będę miał to na
uwadze.-Sandra posłała mu karcące spojrzenie, kiedy żaden z
funkcjonariuszy nie mógł tego zauważyć ale on najwyraźniej w
ogóle nie zwrócił na to uwagi.
-Donovan
chce wybić dzieci wszystkich członków rady.-Stwierdził Jessie
obojętnie.
-Ale
dlaczego?-Spytał mój ojciec, który rozsiadł się wygodnie w swoim
fotelu i popijał kawę. Reed spojrzał na bliźniaków i na mnie.
-Bo
domaga się miejsca w Radzie.-Nasz lider spojrzał na Pietera, który
najwyraźniej nic nie rozumiał.
-Caleb
to nasz brat.-Wyjaśnił szybko Jake, bawiąc się zamkiem od
bluzy.-Mamy wspólną matkę, a jego ojciec zasiadał w radzie.-Mój
tata wstał i zaczął przechadzać się nerwowo po pomieszczeniu.
Najwyraźniej był w szoku po tym, co usłyszał.
-Wiecie,
kim był ten mężczyzna?-Spytał po kilku minutach ciszy,
przykładając sobie dłoń do czoła i patrząc na nas znad
okularów.
-Rune
Evans.-Niemal wyszeptał Jake, patrząc na Sandrę. Domyślałam się,
jak okropnie dziewczyna w tej sytuacji musi się czuć.
-Donovan
łamie prawo. I nie ma znaczenia, kim był jego ojciec. Nie dostanie
miejsca w Radzie.-Powiedział w końcu tata, rozpinając koszulę,
jakby było mu za gorąco. Było widać, jak ta wiadomość nim
wstrząsnęła.-Musicie go schwytać, zanim zaatakuje po raz kolejny.
-Kiedy
jego wcale nie będzie łatwo schwytać...-Mruknął jakby do siebie
Reed, wyglądając przez okno.-Chyba, że ktoś ma pojęcie, gdzie
może być?-Spytał odwracając się do nas.
-A
gdyby tak...-Zaczęła Sandra patrząc ukradkiem na Jakea.-Można by
skontaktować się z waszą matką.-Zaproponowała a Jamie parsknął
śmiechem.
-Chyba
nie sądzisz, że usiądę z nią przy kawie i powspominam stare
dobre czasy?-Wycedził patrząc chłodno na dziewczynę.-Nie chcę
znać tej szmaty...
-Jamie!-Upomniał
go surowo Reed, ale blondyn tylko założył ręce na piersi i zaczął
gapić się w sufit.-Jeśli wy dwaj nie chcecie, ja mogę z nią
pogadać. Albo ktokolwiek inny.-Popatrzył na bliźniaków i na mnie.
-Czyli
jaki jest plan?-Spytał Cody. Dopiero teraz zwróciłam na niego
uwagę. Siedział wpatrzony w swojego brata, jakby obawiał się, ze
zaraz wyciągnie broń i spróbuje rozstrzelać wszystkich w
pomieszczeniu.
-Trzeba
zapewnić całodobową ochronę członkom Rady i ich rodzinom.-Reed
przysiadł na biurku Pietera i zaczął obracać w ręku
długopis.-Gdzie są zwłoki tej dziewczyny?
-W
prosektorium...
-Świetnie,
trzeba przyjrzeć się dokładniej tym nacięciom na jej ciele.
Jamie?
-No
tak...Dla mnie jak zwykle najgorsza robota. Naprawdę...Kocham swoja
pracę!-Wykrzyknął udając szczęśliwego, po czym ziewnął
przeciągle.
-Bardzo
się z tego cieszę...-Mruknął do niego Jessie a ja przewróciłam
oczami.-A dziewczyny pogadają z matką Caleba. Matti...Mogę ci
mówić Matti, prawda Matti?-spojrzał w stronę brodacza który
lekko pokiwał głową, najwyraźniej zbity z tropu.-Potrzebuję
całej dokumentacji na temat Donovana. A Jake skołuje jakiś
obiad...-dokończył głaszcząc się po brzuchu i ruszył w stronę
drzwi.
-A
ja?-Spytał Cody, patrząc z irytacją na starszego brata.
-A
ty pójdziesz ze mną.-Machnął na niego ręką Reed, nawet nie
odwracając się w jego stronę, po czym wyszedł, pogwizdując pod
nosem.
-Motor,
czy samochód?-Spytałam Sandrę machając jej kluczykami przed
oczami.
-Samochód!-Odpowiedziała
w tej samej chwili co mój tata.
-Wybacz
skarbie, ale widziałem twoje wyczyny i będę spokojniejszy, jeśli
jednak pojedziecie samochodem.-Przerwał na chwilę, uśmiechając
się promiennie.-I lepiej, żeby to Sandra prowadziła.-Skrzywiłam
się i pokazałam mu język, podobnie jak pękającym ze śmiechu
bliźniakom.
Podjechałyśmy
z Sandrą pod stary, wyjątkowo zaniedbany dom, z każdej strony
obrośnięty bluszczem. Zardzewiała furtka zaskrzypiała
złowieszczo, kiedy pchnęłam ją, żeby dostać się na posesję.
Gdyby nie to, że był środek dnia to zapewne wróciłabym na
komendę i zdecydowała się tu wrócić dopiero z obstawą w postaci
Jessa i bliźniaków.
-Ej,
jesteś pewna, że to nie jakaś wiedźma, czy coś?-Spytałam Sandrę
wesoło, chociaż w rzeczywistości wcale nie było mi do śmiechu.
Dziewczyna westchnęła głośno i ruszyła za mną po starych,
drewnianych schodach.
-Na
pogrzebie taty wydawała się normalna...-Szepnęła niepewnie.
Zapukałam do drzwi modląc się, żeby ktoś otworzył, bo inaczej
miałyśmy wejść i przeszukać mieszkanie.
Niestety,
po kulturalnym pukaniu, które z czasem zmieniło się w moje walenie
pięścią w stare drzwi, nikt nam nie otworzył. Sandra wyjęła z
za paska broń a ja zamachnęłam się i wyważyłam drzwi kopniakiem
z półobrotu. Weszłyśmy do środka, gdzie było dużo ciemniej niż
na zewnątrz i wszędzie unosiła się gęsta mgła. Zaczęłyśmy
rozglądać się ostrożnie po domu, który wyglądał jakby został
opuszczony już dawno temu.
-Może
ona teraz mieszka gdzie indziej?-Szepnęła Sandra wchodząc
ostrożnie do łazienki.
-Nie
sądzę...-Spojrzałam na stojącą przy zlewie szklankę z niedopitą
krwią . Była świeża, nawet bardzo świeża. Jakby ktoś zostawił
ją z nadzieją późniejszego dopicia.
Spojrzałyśmy
po sobie i już wiedziałyśmy, że kobieta jest gdzieś w pobliżu,
tylko się ukrywa. Ale nie spodziewałyśmy się, że stanie w
drzwiach ubrana w sam szlafrok i będzie celować do nas z karabinu.
W innych okolicznościach wydało by mi się to śmieszne, ale nie
teraz. Kobieta patrzyła na nas z wyraźnym strachem, ale mimo to
drżącymi rękoma trzymała broń.
-Niech
pani nie robi żadnych głupstw...-Powiedziała Sandra, wyciągając
w jej stronę rękę.-Chciałyśmy tylko porozmawiać na temat...
-Zamknij
się i rzuć broń!-Krzyknęła kobieta na co obie podskoczyłyśmy,
zaskoczone.
Skorzystałam
z chwili jej nieuwagi, kiedy mierzyła do Sandry i wyciągnęłam
lekko rękę w jej stronę. Stojąca na parapecie za kobietą
paprotka poruszyła się nieznacznie, po czym wystrzeliła w górę i
zaczęła ciasno oplatać ją swoimi nienaturalnie dużymi liśćmi.
Sienna krzyknęła głośno i zaniosła się szaleńczym szlochem.
-Tato?
Przyślij tu kogoś.-Powiedziałam do słuchawki, kiedy Sandra
pakowała skutą Siennę do radiowozu.
-Coś
się stało?-Spytał z troską w głosie.
-Były
drobne komplikacje, ale już wszystko okej.-Zapewniłam.-Ale to
miejsce jest dziwne...I ja tu na pewno nie zostanę.-Powiedziałam
stanowczo, przedzierając się przez gęsty bluszcz.
-Dobrze
już wysyłam tam Mattiasa i Jakea.-Powiedział jak zwykle rzeczowo,
po czym rozłączył się bez pożegnania.
Poczekałyśmy
aż przyjadą chłopaki i niemal natychmiast wróciłyśmy na
komendę. Coś mi nie pasowało w tym domu, tylko nie wiedziałam
jeszcze, co.
* * *
Witam tych, którzy nadal tu zaglądają i bardzo przepraszam, że rozdział ukazał się dopiero dzisiaj. Jest to spowodowane głownie moim lenistwem i odkładaniem wszystkiego na ostatnią chwilę, więc możecie śmiało mieć do mnie o to pretensje.
Jeśli chodzi o rozdział, to mam do was kilka pytań, a mianowicie:
Pierwsze: Czy uważacie, że w domu Sienny rzeczywiście dzieje się coś niezwykłego?
Drugie: Czy matka Evelyn rzeczywiście chce współpracować z chłopakami, czy jest to tylko pułapka i w rzeczywistości chce się pozbyć ich wszystkich?
I Trzecie, czyli czy waszym zdaniem ta współpraca w ogóle mogłaby przynieść jakieś pozytywne rezultaty?
Bardzo chciałabym poznać wasze zdanie w tych kwestiach :)
Kiedy następny rozdział nie wiem, ale pewnie Karolina jest bardziej obowiązkowa ode mnie, więc doda szybciej :P
Pozdrawiam :*
No wreszcie kolejny rozdział :D
OdpowiedzUsuńTen dom... On jest straszny... Czy dobrze rozumuję, że będą miały jakieś z nim kołopoty i jej mieszkanką?
Nie mogę się już doczekać kolejnego rozdziału c:
Świetnie napisany rozdział... :*
OdpowiedzUsuńWreszcie, już nie mogłam się doczekać. Rozdział jak zwykle świetny, tylko czemu taki krótki? Odpowiadając na pytania to ten dom jest bardzo podejrzany, zaniepokoiła mnie ta dziwna mgła. Drugie: Nie wierzę w dobre intencje Izmy, chociaż jej mąż wydaje się być w porządku. Trzecie: Mam nadzieje że w wyniku współpracy Jessie i Cody sobie wszystko wyjaśnią i się dogadają. No i może faktycznie wyczyszczą kartoteki naszemu" gangowi".
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział. Życzę duuużo weny.
S.
Bardzo fajny rozdział. Ten dom jest... okropny xd Intryguje mnie ta mgła...
OdpowiedzUsuńJak dla mnie matka Evelyn coś knuje, napewno tak jest ;D Współpraca przyniesie pozytywne rezultaty, mam nadzieję, że Jessie i Cody wreszcie się dogadają. Nie mogę się doczekać nexta.
Weny :*
http://tommorow-is-beautifull-dream.blogspot.com/
Ile mi czasu zeszło, by tu dotrzeć! Ufff, ale już jestem!
OdpowiedzUsuńEj, no kurczę, to ja też chcę takie zaklęcie ochronne, bym mogła pojeździć na motorze! W innym wypadku w życiu bym nie wsiadła, byłoby to za duże ryzyko dla otoczenia :D
Komentarz Jamiego był nie na miejscu. Okropnie współczuję tej dziewczynie. Az nie chce myśleć co musiała przeżyć...
W sumie odpowiadałam już na niektóre z zadanych przez Ciebie pytań, ale napisze jeszcze raz. Dalej myślę, że matka Evelyn nie jest taka dobroduszna. Jestem przekonana, że ma jakiś plan w zanadrzu i wykorzysta go, by oszukać wszystkich członków Piekła. Mam nadzieję jednak, że nie skończy się śmiercią jakiegoś super bohatera! Współpraca może zakończyć się pozytywnie dla Rady, bo jestem pewna, że w końcu uda się okiełznać Caleba. Przecież Jamie i Blackwellowie są za świetni, by nie dać rady, nie? :D
A co do mieszkania Sienny, jestem pewna, że coś było nie tak. Ale rowniez nie wiem co to. Zaciekawiłaś mnie tym i mam nadzieję, że wkrótce się dowiem!
Pozdrawiam serdecznie! Wesołych Świąt! ;)